blog

Kiedy, jak i dlaczego „wynaleziono” śniadanie?

Czytając różne informacje na temat śniadań i typowym dla siebie zwyczajem próbując dociec, jakie argumenty stoją za ich omijaniem, a jakie przeciw natknęłam się na kilka bardzo ciekawych informacji dotyczących samego zwyczaju spożywania porannego posiłku i tego jak zmieniające się warunki w coraz bardziej zindustrializowanym świecie sprawiły, że w USA na początku XX wieku grupa lobbystów pracujących dla producentów płatków śniadaniowych wymyśliła hasło „śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia” po to, by sprzedać gotowy do spożycia produkt. Zdaje się, że w dziejach ludzkości poranny posiłek nigdy nie zajmował tak doniosłego miejsca i z wielu powodów był nawet omijany na rzecz późniejszego, spożywanego po wykonaniu wielu porannych czynności. Hether Arndt Anderson, autorka książki Breakfast: A History mówi, że „Tak naprawdę jedzenie śniadania przed mniej więcej XVII wiekiem i Reformacją Kościoła było wręcz źle widziane”. Autorka twierdzi, że to słabość Królowej Elżbiety I dla tego posiłku pomogła zwiekszyć jego popularność w Europie. I to był początek tego śniadaniowego szaleństwa, którego ciąg dalszy rozegrał się w USA na początku XX wieku i którego główna rola przypadła nie komu innemu, a producentowi płatków śniadaniowych dr Johnowi Harveyowi Kelloggowi. 

Czy kiedyś jadało się śniadania?

Śniadanie – takie, jakie znamy dziś – nie istniało przez bardzo długi okres w dziejach. W starożytnym Egipcie ludzie najpierw modlili się i zajmowali pracą w gospodarstwie. Dopiero potem zasiadali do posiłku, jednego z dwóch w ciągu dnia, który składał się z chleba, sezonowych owoców, cebuli, miodu, fasoli, oliwy, różnych przypraw i piwa. W Starożytnej Grecji tymczasem pierwszy posiłek jadano około południa i był to chleb maczany w wodzie, winie lub oliwie oraz oliwki i ser (tak, alkohol towarzyszył tym wczesnym posiłkom i okazuje się, że kawę, podobnie jak śniadanie, zaczęto „zalecać” głównie po to, by ludzie wydajniej pracowali; ale o dziejach kawy może w innej opowieści ;-)). Caroline Yeldham, specjalistka w dziedzinie historii jedzenia, twierdzi, że Rzymianie natomiast jadali jeden główny posiłek w ciągu dnia w okolicy południa zaś częstsze jedzenie postrzegane było niemalże jak obżarstwo. W średniowiecznej Europie lidzie wstawali o świcie, zajmowali się pracą po czym zasiadali do stołu przed południem. Tylko chorym i osobom starszym zalecano jeść wcześniej. XIII-wieczny filozof Tomasz z Akwinu postrzegał zbyt wczesne jedzenie za grzech ponieważ poszczenie było przejawem religijności, a śniadanie ów post przerywało (breakfast po angielsku znaczy dosłownie „przerwać post”).

Historyk Ian Mortimer twierdzi, że śniadanie pojawiło się w XVI wieku jako skutek uboczny pojawienia się zatrudnienia wymagającego od ludzi opuszczenia swojego miejsca zamieszkania i spędzania wielu aktywnych godzin poza domem, bez dostępu do pożywienia. I oczywiście śniadanie umożliwiało im dłuższą i bardziej efektywną pracę. Rewolucja Przemysłowa jeszcze ten proces nasiliła i zapoczątkowała towarzyszący nam do dziś schemat „przymusu” jedzenia z samego rana – przed pójściem do pracy czy do szkoły. Bardzo możliwe, że gdyby nie te zmiany społeczno-gospodarcze i nowy wzorzec funkcjonowania śniadanie nigdy nie zostałoby „wynalezione”.

Sponsorowane mody śniadaniowe

I tu się dopiero zaczyna ciekawa historia wyjaśniająca, dlaczego na śniadanie jemy to, co jemy (czyli najczęściej to, czego jeść nie warto).

Jajka przez długi okres były typowym posiłkiem porannym ze względu na ich dostępność, ale połączenie ich z bekonem to już wynalazek XX wieku. I nie wiem, jak to było w Europie, bo znam amerykańską historię, ale tak jak i inne mody w końcu do nas dotarła i zmieniła nasze zwyczaje, więc można ją uznać za historię świata Zachodu w ogóle. 

W latach 20. XX wieku Amerykanie jadali raczej lekkie śniadania. Ale firma produkująca bekon Beech-Nut Packing Company chciała sprzedawać go więcej i zatrudniła wybitnego specjalistę sprzedaży, „ojca” public relations, Edwarda Bernaysa. Ten Austriak, którego wujkiem był nie kto inny jak Zygmunt Freud, wprowadził psychologię w różne rodzaje marketingu – od rządowej propagandy po reklamę papierosów Lucky Strike. A w przypadku bekonu uznał, że aby sprzedawać go jak najwięcej musi stać się koniecznym elementem zdrowego śniadaniowym. Oczywiście żeby wszystko to brzmiało wiarygodnie trzeba było jeszcze wesprzeć się opinią medyczną, co wcale nie okazało się trudne. Lekarz pracujący w tej samej agencji potwierdził, że spożywanie pożywniejszego śniadania może wyjść jedynie na zdrowie ponieważ takowe zapewnia więcej energii, a nie ma nic cenniejszego niż niespożyte zasoby energii o poranku. W związku z czym napisał w tej sprawie do 5 tys. innych medyków i od większości dostał wsparcie. I tak oto nagłówki w gazetach zaczęły obwieszczać, że tysiące lekarzy zaleca ciężkie śniadanie ze względu na korzyści zdrowotne, zaś idealnym przykładem takiego właśnie śniadania są jajka na bekonie. 

Płatki na zbawienie

Płatki śniadaniowe wymyślono również w XX wieku i również w określonym celu. Okazało się, że ciężkie śniadanie zaczęło powodować niestrawność i inne bolączki. Modne stawały się w tym czasie sanatoria, gdzie pośród różnych naturalnych metod propagowano zdrową dietę, której preferowanym ideałem stał się wegetarianizm. Ale i w tym modelu wykorzystywano slogan o ważności śniadania, tylko inny miał być jego główny protagonista. W 1917 roku w czasopiśmie Good Health opublikowano artykuł napisany przez dietetyczkę Lennę Cooper. Tenże głosił, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Gazetę publikowało Battle Creek Sanatorium w Michigan prowadzone nie przez kogo innego, a dr Johna Harveya Kellogga, producenta płatków śniadaniowych. Cooper prowadziła zajęcia z dietetyki w jego sanatorium i pozostawała pod nieodpartym wrażeniem wyznawanych przez niego filozofii. A Kellogg, wyznawca Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego zalecał – podobnie jak inni jego koledzy prowadzący sanatoria – wegetarianizm jako element purytańskiej diety idealnej dla poskromienia naszych nieokiełznanych zwierzęcych instynktów i uchronienia nas przed grzechem masturbacji. Płatki śniadaniowe okazały się nadawać idealnie do tej misji. Duże wpływy oraz agresywne kampanie reklamowe z opiniami takich „specjalistów” jak Cooper pomogły upowszechnić ideę, że płatki śniadaniowe są doskonałym posiłkiem z samego rana. W latach 40., gdy głośno zrobiło się o witaminach, płatki oczywiście nimi wzbogacono i już nic nie stało na przeszkodzie, by nazwać je najzdrowszym i najważniejszym w ciągu dnia posiłkiem. Wkrótce potem, gdy coraz więcej kobiet zaczęło pracować, płatki okazały się idealnym posiłkiem dla całej rodziny – szybkim w przygotowaniu i oczywiście, pożywnym i, oczywiście, pełnym witamin. 

Historia bardzo ciekawa i nie brak w niej elementów, z którymi się zgadzam. Myślę jednak, że znając ją warto zastanowić się, co jemy na śniadanie, kiedy i dlaczego. Bo może nie chodzi o to, żeby omijać śniadanie (zresztą posługując się angielską terminologią nie ważne, kiedy zjemy pierwszy posiłek, bo zawsze będzie to break-fast), ale żeby poczuć, czy potrzebujemy jeść je tak wcześnie i czy ma to być „typowe” śniadanie złożone z wysokoprzetworzonych produktów zawierających duże ilości cukru. 

Bibliografia:

https://www.mashed.com/66838/secret-history-breakfast/

https://www.dailytelegraph.com.au/news/how-the-kellogg-brothers-influenced-the-way-westerners-eat-breakfast/news-story/7478e97f93d98c466454ac970a88e9ad

https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2016/nov/28/breakfast-health-america-kellog-food-lifestyle

https://www.bbc.com/news/magazine-20243692

Jak długo pościć dla poszczególnych korzyści zdrowotnych?

Czy wiecie, że w zależności od długości postu możemy czerpać z iego różne korzyści Jakie – o tym dowiecie się z poniższego artykułu.

Jednym z podstawowych metod dbałości o zdrowie wszystkich Biohakerów są posty. Dlaczego? Ponieważ to stosunkowo proste w zastosowaniu, ekonomiczne i dostępne dla każdego narzędzie oferuje ogromne korzyści, których nie da nam żaden drogi suplement czy godziny spędzone na siłowni. 

Posty nie są jakimś nowym trendem żywieniowym, wręcz przeciwnie. Znane były już od tysiącleci w każdej chyba kulturze. Religie również polecały głodówki nie tyle ze względu na ich fizyczne benefity, ile z uwagi na moc duchowego oczyszczania, jaką ze sobą niosły. Grecki lekarz Hipokrates zwykł mawiać „Jeśli jesz w czasie choroby, to karmisz chorobę” (To eat when you are sick is to feed your ilness). Tymczasem Paracelsus, ojciec medycyny nowożytnej, mawiał, że głodówka jest najsilniejszym lekarstwem – naszym wewnętrznym lekarzem. 

Mówiąc o postach warto też zauważyć, że nigdy w dziejach ludzkości nie jedliśmy tak dużo i tak często. Jeszcze nasi dziadkowie, a nawet rodzicie, ze względu na warunki i brak żywości często nie mogli najadać się do syta, a niektóre okresy roku (przedwiośnie), ubogie w kończące się po zimie zapasy wymagały przysłowiowego „zaciśnięcia pasa”. Moja mama opowiada, że gdy była dzieckiem mięso gościło na stole co najwyżej raz w tygodniu. Warto też pamiętać, że choć posiłki były mniejsze i rzadsze to ludzie więcej się ruszali i przez dużą część dnia pozostawali fizycznie aktywni.

Co się stało dziś? Otóż dziś jemy dużo i mało się ruszamy. Na domiar złego popularne zalecenia – chyba głównie w służbie konsumpcjonizmu, bo z pewnością nie naszego zdrowia – każą jeść często, co nie daje możliwości odpoczynku naszemu układowi pokarmowemu i prowokuje liczne skoki poziomu glukozy i wyrzuty insuliny. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób rezygnuje z takiego modelu. Zaczynamy sięgać po jedzenie coraz rzadziej, opuszczamy wczesne śniadania i późne kolacje aby „zresetować” nasz metabolizm, wyregulować gospodarkę cukrowo-insulinową i po prostu dać odpocząć naszemu organizmowi. 

A najlepszą metodą, by tego dokonać, są okresowe posty. Tylko czy na pewno wiemy, jakich korzyści możemy się spodziewać stosując16-godzinny post przy okazji postu przerywanego? A co dokładnie się dzieje w naszym organizmie gdy nie jemy 24 albo 36 godzin? No i jakie zmiany zachodzą podczas długoterminowych postów?

Dziś podam Wam pewien przybliżony „zegar” zmian jakich możemy się spodziewać w poszczególnych godzinach od rozpoczęcia postu. I oczywiście warto mieć świadomość, że pomimo pewnego wzorca każdy z nas nieco inaczej będzie reagował na głodówkę ze względu na swoją dietę, wagę czy stan zdrowia. Warto też mieć świadomość, że jeśli pozostajemy na diecie ketogenicznej czy też niskowęglowodanowej to szybciej przywracamy bazowy poziom glikozy i ze względu na większą elastyczność metaboliczną łatwiej wchodzimy w stan ketozy niż osoby pozostające na żywieniu wysokowęglowodanowym. 

A czego dokładnie możemy spodziewać się w konkretnych godzinach postu?

4h – spada poziom cukru

10h – zużywany jest glikogen

20h – zwiększa się produkcja ketonów i nasila spalanie tłuszczu

24h – przejście na spalanie tłuszczu, wzrost poziomu hormonu wzrostu, spadek poziomu greliny, spadek apetytu

36h – znaczny wzrost poziomu autofagii, recykling starych białek, naprawa i usuwanie śmieci, nieszczone są komórki nowotworowe

48h – naprawa insulinooporności, intensywna autofagia, naprawa atrofii

60-72h – odnowa układu odpornościowego, wzrost liczby komórek macierzystych układu odpornościowego

Czy wierzysz w największy mit na temat metabolizmu?

Metabolizm zwalnia w średnim wieku i to dlatego większość z nas koło trzydziestki dorabia się szerszych bioder i piwnego brzuszka. I oczywiście z każdym rokiem jest coraz wolniejszy także nadwaga w wieku czterdziestu lat jest w pełni usprawiedliwiona. Poza tym menopauza naszą przemianę materii spowalnia niemalże do zera także mając na karku pięćdziesiątkę po prostu nie da się być szczupłym. Czy znasz te przekonania? Może i ty w nie wierzysz? Według mnie jest to bardzo możliwe, ponieważ są dość powszechne – jeszcze do niedawna nie było badań, które podważałyby tezę jakoby metabolizm spowalniał w wieku średnim. Ale od niedawna istnieją –12 sierpnia tego roku w czasopiśmie Science opublikowano analizę z 29 krajów pochodzącą od ponad 6400 osób, która te przekonania obala. Okazuje się, że żaden z tych mitów nie jest prawdziwy i że metabolizm wcale nie zwalnia w wieku średnim. Owszem, zmienia się, ale nie tak, jak do tej pory przypuszczaliśmy, a akurat pomiędzy 20 a 40 rokiem życia pozostaje stały.

Ludzki organizm, który codziennie wykonuje tysiące niezwykle skomplikowanych procesów, wymaga dostarczenia pewnej zasadniczej ilości energii, aby mieć dla nich paliwo i podtrzymać życie. Ale chociaż energetyka naszego ciała może wydawać się niezwykle ważna dla zrozumienia różnych aspektów ludzkiego zdrowia tak naprawdę wciąż bardzo mało wiemy na temat wydatkowania energii u ludzi i tego, jak to się przedstawia w różnych okresach życia. Największe badania na ten temat koncentrowały się na bazowym przemianie materii (basal metabolic rate) niezbędnej do podtrzymania podstawowych funkcji życiowych, ale ona ogranicza się jedynie do 50-70 % kalorii, które spalamy w ciągu dnia. Badania z wykorzystaniem podwójnie znakowanej wody natomiast, które mogłyby dostarczyć danych na temat całościowego zużycia energii, były do tej pory ograniczone co do ilości uczestników i ich różnorodności.

Herman Pontzer, antropolog ewolucyjny z Duke University, wraz z ponad osiemdziesięcioma współpracownikami zgromadził obszerną, bardzo zróżnicowaną bazę danych dotyczącą całkowitego zużycia energii w której zbadano ponad 6400 osób w wieku od 8 dni do 95 lat i płci żeńskiej i męskiej. Dane pochodziły z kilku laboratoriów i zostały zebrane na przestrzeni 40 lat. Wszystkie te centra w swoich badaniach wykorzystywały metodę uznaną za złoty standard – metodę podwójnie znakowanej wody (doubly labelled water, DLW). Badanej osobie podawana jest woda znakowana izotopami wodoru i tlenu. Następnie badany jest mocz. Obliczając, ile wodoru i ile tlenu dana osoba traci w ciągu dnia można obliczyć ile dwutlenku węgla dany organizm produkuje w ciągu dnia. A to jest bardzo precyzyjna metoda obliczania ile kalorii spalamy ponieważ nie da się spalić kalorii bez wytworzenia dwutlenku węgla. Badacze spisali też takie dane uczestników jak waga i wzrost dzięki czemu byli w stanie obliczyć procentową zawartość tłuszczu oraz poznać podstawową przeminę materii. Oczywiste było, że osoba niższa będzie spalać mniej kalorii niż wyższa, jednak wziąwszy to pod uwagę badacze zastanawiali się: Czy ich metabolizm jest inny?

Do tej pory naukowcom nie udało się dokładnie ustalić w jaki sposób nasze ciała spalają energię w miarę jak się starzejemy. „Potrzeba dość rozległych danych, żeby móc to zrobić – mówi Pontzer. – I to był pierwszy raz kiedy mieliśmy wystarczająco dużą ilość danych, żeby to zrobić oddzielając wpływ wagi i wzrostu, wieku i płci na zużycie energii w ciągu dnia”.

Co ciekawe, w wyniku badania życie, pod względem szybkości metabolizmu, podzieliło się na cztery etapy:

  • niemowlęctwo aż do roku życia, kiedy to spalanie kalorii jest najszybsze, rośnie od momentu narodzin i w szczytowej fazie wynosi 50 % ponad normę dla osoby dorosłej
  • od roku do 20 lat metabolizm powoli zwalnia mniej więcej o 3 % rocznie
  • od 20 do 60 roku życia utrzymuje się na w miarę stałym poziomie
  • po 60 roku życia zwalnia o ok. 0.7 % rocznie

Gdy te wyniki sprawdzono pod kątem wzrostu, wagi i zawartości mięśni w ciele uczestników okazało się, że nie ma większych różnic pomiędzy metabolizmem kobiet i mężczyzn.

Oczywiście wzorzec ten sprawdza się dla ogółu populacji, wśród indywidualnych osób pojawiają się różnice. Metabolizm niektórych okazuje się być 25 % poniżej oczekiwanego, inni zaś mają go 25 % powyżej tej ustalonej normy. Jednak wyjątki te nie mają wpływu na ogólny wzorzec, który wyłania się z badania pokazując pewną trajektorię zmian metabolicznych na przestrzeni czasu. 

Te cztery okresy metaboliczne naszego życia pokazują, że nie ma czegoś takiego jak stałe tempo wydatkowanej energii na kilogram, bo ono zależy od wieku. To jest zupełnie nowe odkrycie, które w nowym świetle stawia nasze zdrowie i utrzymanie optymalnej wagi ciała w wieku średnim i późniejszym. Okazuje się bowiem, że nie możemy już dłużej naszej nadwagi zrzucać na karb zmian w metabolizmie i że jest ona spowodowana raczej czynnikami zależnymi od nas, takimi jak zmiana nawyków czy też większa ilość spożywanych kalorii.

Bibliografia:

https://www.mp.pl/pacjent/dieta/sport/72237,metody-pomiaru-wydatku-energetycznego-osob-aktywnych-fizycznie

https://www.nbcnews.com/health/health-news/metabolism-adulthood-does-not-slow-commonly-believed-study-finds-n1276650

https://www.science.org/doi/abs/10.1126/science.abe5017

https://www.dukechronicle.com/article/2021/09/duke-university-metabolism-study-herman-pontzer-late-show-stephen-colbert

Uzdrawiająca moc ciąży

Okres ciąży jest manifestacją cudu kreacji nowego życia. Z połączenia żeńskiego i męskiego pierwiastka w czułym akcie zbliżenia powstaje zupełnie nowa jakość. W organizmie kobiety zachodzi ogromna ilość reakcji nadzorujących ten proces. Nauka z pewnością potrafi je wyjaśnić jednak myślę, że dla większości z nas – dla mnie na pewno – po prostu dzieje się cud. Dr Christiane Northrup w swojej książce Ciało kobiety, mądrość kobiety pisze, że w czasie ciąży kobiety mają szanse być w bardzo bezpośredni i silny sposób w kontakcie ze swoim centrum kreacji, harą. Jest to centrum, przez które wchodzimy do życia, miejsce styku duszy z ciałem fizycznym. Czucie tego centrum i scentrowanie na nim daje nam poczucie zintegrowania i całości. Bez kontaktu z nim nie jesteśmy w stanie ani kochać, ani prawdziwie tworzyć. Egzystujemy jak rozsypane w chaosie puzzle, nasza energia krąży bez celu, a my nie jesteśmy szczęśliwi. Okres ciąży, gdy w tym miejscu zaczyna rodzić się nowe życie, jest doskonałym czasem pomagającym nam odzyskać połączenie z naszą harą – centrum naszej mocy, odwagi i kreacji. Warto więc patrzeć na ciążę nie tylko jako okres ogromnej transformacji w ciele fizycznym, ale również czas o potężnym potencjale transformacji na innych poziomach istnienia. Jeśli proces ten oświetlimy światłem świadomości transformacja może być uzdrawiająca i obdarzyć nas mocą. Natomiast na samym poziomie fizycznym zachodzi bardzo wiele zmian. Stan ciąży jest dla ciała kobiety stanem wyjątkowym. Często słyszy się o niedogodnościach tego stanu, takich jak poranne mdłości, bóle w krzyżu, senność i brak energii. Mało jednak – według mnie – podkreśla się właśnie uzdrawiającą moc tego stanu. Zarówno w obszarze całego naszego rozwoju, jako wielowymiarowej istoty, jak również w obszarze poprawy naszego zdrowia fizycznego.

A czego konkretnie możemy spodziewać się wczasie lub dzięki ciąży?

  1. Zmniejszenie ryzyka wystąpienia nowotworów

Zgodnie z badaniami ciąża może chronić przed nowotworami jajnika i piersi. Im więcej ciąż i im wcześniej zaczęłyśmy mieć dzieci, tym większa ochrona. Ponadto samo karmienie piersią dłużej niż trzy miesiące też może mieć działanie chroniące przed wystąpieniem nowotworów. Co prawda naukowcy wciąż nie potrafią w pełni wyjaśnić przyczyn tego fenomenu, jednak zależność taka bezsprzecznie istnieje. Dr Kevin Hughes z Harvard Medical School potwierdza, że dostępne są nam jedynie teorie na ten temat. Jedna z nich sugeruje, że kobiety, ponieważ owulują mniej (brak owulacji w czasie ciąży), mają mniejsze prawdopodobieństwo rozwinięcia nowotwór piersi lub jajnika. Inna teoria natomiast zakłada, że tkanka piersi, która nigdy nie przeszła ciąży, może być bardziej narażona na nowotwór.

2. Mniejsze bóle podczas miesiączki lub zupełny ich brak

Co prawda w czasie ciąży i karmienia piersią miesiączka naturalnie zanika, jednak wcześniej czy później powróci. Możemy jednak być mile zaskoczone, ponieważ wiele kobiet donosi o mniejszych bólach lub ich zupełnym wyeliminowaniu po ciąży i porodzie zwłaszcza, jeśli był to poród naturalny. Jest to dobrze znany fenomen choć dlaczego tak się dzieje do końca nie wiadomo. Jedna z teorii mówi, że poród eliminuje niektóre z miejsc zgromadzenia receptorów prostaglandynowych w macicy. Ponieważ po porodzie jest ich mniej, mniejszy jest ból lub nie ma go wcale.

3. Dłuższe życie

Ponieważ w czasie ciąży matka i dziecko są połączone pępowiną i łożyskiem to zachodzi pomiędzy nimi wymiana komórek i materiału DNA Niektóre z tych komórek płodowych pozostają w jej ciele, a fenomen ten znany jest jako mikrochimeryzm. Poród nie eliminuje obecności tych komórek i są one znajdowane w ciele matki po wielu latach od ciąży, nawet kilkudziesięciu. Mikrochimeryczne komórki płodowe nie tylko krążą w krwi matki – ich obecność potwierdzono również w narządach, skórze czy też węzłach chłonnych. Pierwszych dowodów na to, że komórki rozwijającego się płodu trafiają do ciała matki dostarczył już w 1893 roku niemiecki patolog Georg Schmorl. Znalazł je w ciele kobiety, która zmarła na nadciśnienie wywołane ciążą. I chociaż spekulował, że podobne zjawisko zachodzi również w zdrowej ciąży, to dopiero wiek później naukowcy zaczęli dokładniej ten fenomen badać. W 2010 roku naukowcy z Instytutu Biologii Medycznej w Singapurze stwierdzili, że materiał genetyczny płodu potrafi przedostać się nawet do mózgu pokonując barierę krew-mózg. Migrujące komórki płodu mają charakter totipotencjalny w związku z czym mogą się różnicować w dowolne tkanki w organizmie. Przyjmuje się, że te komórki mogą pełnić w organizmie kobiety funkcje terapeutyczne. Udowodniono, że wspomagają gojenia się ran i urazów wewnętrznych. Dzięki nim poprawia się również funkcjonowanie układu immunologicznego. Zauważono także korelację pomiędzy posiadaniem potomstwa przez kobietę a długością jej życia. Badanie dotyczące immunologicznych implikacji mikrochimeryzmu zamieszczone przez naukowców z Cincinnati Children’s Hospital w Nature Reviews pokazuje, że te komórki nie są są przypadkowymi pamiątkami po ciąży, ale są celowo utrzymywane w organizmie matki i jej potomstwa, aby sprzyjać zdrowiu genetycznemu. Poza tym zjawisko naturalnego mikrochimeryzmu związane jest z mniejszym ryzykiem choroby Alzheimera.

Jeśli chodzi natomiast o długość życia a mikrochimeryzm to pod tym kątem przebadano blisko 300 Dunek i odkryto, że obecność mikrochrometycznych komórek zmniejszała śmiertelność kobiet z jakiegokolwiek powodu o 60 %, głównie ze względu na znacznie zmniejszone ryzyko śmierci w wyniku nowotworu – 85 % kobie, które posiadało mikrochrometyczne komórki swojego potomstwa osiągało wiek 80 lat w porównaniu z 67 %, które tych komórek nie miało. Chociaż naukowcy nie wiedzą dokładnie jak wyjaśnić ten fenomen domniemują, że w dużej mierze może to być spowodowane lepszym stanem układu odpornościowego oraz zwiększoną zdolnością naprawy uszkodzonych tkanek.

A co z teoriami, że te komórki mogą przyczyniać się do rozwoju choroby, jak sugerują niektórzy? Kirby Johnson, profesor pediatrii na Tufts University w Bostonie twierdzi, że gdyby tak było wówczas komórki mikrochrometyczne powinny być znajdowane w większych ilościach w chorych tkankach. Ale tak nie jest. Obce DNA jest znajdowane wszędzie, niezależnie od tego, czy badamy kobietę z chorobą autoimmunologiczną czy zdrową. „Ta obserwacja wszechobecności – obecności wszędzie – nie idzie w parze z hipotezą, że te komórki wywołują chorobę” mówi prof. Johnson. Wręcz przeciwnie. W 2001 roku podczas badania nad rolą komórek mikrochrometycznych w chorobie tarczycy analizy próbek pobranych od kobiet, którym usunięto tarczycę, wykazały „doskonale nienaruszone pęcherzyki tarczycowe z męskich komórek. Nie były to dysfunkcyjne komórki, jak można się było spodziewać”, ale uderzająco zdrowe. Po tym odkryciu Johnson stwierdził, że nie tylko komórki dziecka nie wywołują choroby, ale że one wychodzą na ratunek i towarzyszą w naprawie. Niedługo później Johnson napotkał w swej praktyce kobietę z ostrym przypadkiem żółtaczki typu C. Biopsja potwierdziła w wątrobie obecność komórek męskich, które zdawały się funkcjonować jak w pełni zdrowe komórki. Kobieta odmówiła dalszego leczenia, ale zgodziła się na testy, które potwierdziły, że komórki pochodzą od jej syna. Gdy po jakimś czasie zgłosiła się na badanie krwi Johnson i jego ekipa ze zdumieniem odkryli, że była zdrowa. „Nie możemy z całkowitą pewnością stwierdzić, że komórki płodowe wyleczyły jej żółtaczkę – powiedział Johnson. – Ale możemy powiedzieć, że istnieje korelacja pomiędzy obecnością komórek płodowych a progresem w chorobie”. 

4. Zmniejszone ryzyko wystąpienia stwardnienia rozsianego

Zgodnie z badaniem przeprowadzonym w Australii posiadanie dziecka zmniejsza ryzyko zachorowania na stwardnienie rozsiane o połowę. Każda z kolejnych ciąż jeszcze bardziej ogranicza to ryzyko, a kobieta posiadająca piątkę dzieci jest aż o 94 % mniej narażona na zachorowanie. Dlaczego? Podczas ciąży układ immunologiczny kobiety nie chce atakować dziecka i zgodnie z opinią specjalistów to właśnie ta zmniejszona aktywność układu immunologicznego redukuje stan zapalny powodujący zniszczenia nerwów. Po porodzie natomiast, dzięki temu, że pewna ilość komórek dziecka została w ciele matki, ryzyko zaostrzenia jest wciąż zmniejszone.

Zgodnie z kompleksowym, międzynarodowym badaniem przeprowadzonym przez Monash University w Melbourne badacze zauważyli, że ciąża może opóźnić wystąpienie stwardnienia rozsianego o ponad trzy lata. Badanie było prowadzone przez dr Vilija Jokubaitis i opublikowane w Journal of The American Medicine Association Neurology(JAMA Neurology). Dr Jokubaitis przyjrzała się przypadkom 3600 kobiet leczących się w czterech klinikach w dwóch krajach (Czechy i Australia). Okazało się, że u kobiet, które były w ciąży, pierwsze symptomy MS zdiagnozowano średnio 3.3 lat później w porównaniu z tymi, które nigdy nie były w ciąży.

5. Mniejsze ryzyko udaru

Zgodnie z badaniem opublikowanym w Journal of the American Heart Association karmienie piersią zmniejsza ryzyko wystąpienia udaru u kobiet w wieku postmenopauzalnym, które karmiły chociaż jedno dziecko. Wiele badań zdaje się donosić o korzystnym wpływie karmienia piersią na choroby serca oraz inne czynniki ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Badanie przeprowadzono na danych uzyskanych od 80 191 kobiet. Każda z nich urodziła jedno lub więcej dzieci, a 58 % karmiło piersią. Wśród tych kobiet 51 % karmiło przez okres 1-6 miesięcy, 22 % przez okres 7-12 miesięcy, a 27 % przez 13 miesięcy lub więcej. W czasie rekrutacji do badania (rekrutacja trwała od 1993 roku do 1998 roku) średni wiek wyniósł 63.7 lat, natomiast okres obserwacji trwał 12.6 lat. Naukowcy wywnioskowali, że ryzyko udaru u kobiet, które karmiły piersią było zmniejszone o 23 %. Natomiast było ono o 19 % mniejsze u kobiet, które karmiły do 6 miesięcy, dłuższy okres karmienia był związany z większą redukcją ryzyka.

6. Lepszy seks

W przypadku większości kobiet doznania seksualne są intensywniejsze przynajmniej przez jakiś czas trwania ciąży. Ponieważ okres ten związany jest ze wzrostem przepływu krwi do obszaru miednicy rezultatem jest większa wrażliwość na doznania seksualne i większe prawdopodobieństwo orgazmu, również wielokrotnego. Ponadto wzrost poziomu hormonów w ciąży, również androgenów, zwiększają nasze libido w tym okresie.

Oczywiście inną korzyścią, którą może przynieść ciąża jest większa dbałość o siebie i zdrowsze nawyki. Często kobiety w ciąży mają większą determinację, by pozbyć się niszczących nałogów, takich jak palenie papierosów, czy też wyeliminowanie ze swojej diety niezdrowych produktów. Wydaje się więc, że istnieje ta część, na którą mamy wpływ (nasze wybory) i ta mniej od nas zależna (zmiany zachodzące w naszym organizmie). Jednak nawet pozornie niezależna od nas sfera zmian biologicznych z pewnością przebiegnie sprawniej i korzystniej jeśli z większą świadomością podejdziemy do tego procesu. Mając wiedzę o tym, co się dzieje w naszym ciele i jaki potencjalnie leczniczy wpływ może mieć na nas ciąża na pewno łatwiej będzie nam znosić różne małe bolączki tego stanu. Także kluczem jest pogoda ducha i pozytywne nastawienie i przeświadczenie, że ciąża pozostawi nam nie tylko jedne prezent w postaci dziecka.

Bibliografia:

https://www.parents.com/pregnancy/my-body/changing/benefits-of-pregnancy/

https://aeon.co/essays/microchimerism-how-pregnancy-changes-the-mothers-very-dna

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC408407/

Kriokomora, czyli o mocy ekstremalnego zimna

Kriokomorę stosuje się w medycynie już od dziesięcioleci. Jest to bardzo ekstremalna i krótkotrwała forma ekspozycji na zimno, bowiem czas zabiegu to 3 minuty, a jego temperatura waha się od -110 do -150 stopni Celsjusza. Lecznicze działanie takiego zabiegu wpisuje się w efekt hermetyczny, polegający na tym, że krótkotrwała ekspozycja na szkodliwą substancję czy też czynnik przynosi korzystny efekt (w przeciwieństwie do ekspozycji długotrwałej). ale jakich dokładnie korzyści możemy się spodziewać po zabiegach w kriokomorze?

  1. Lepsza koncentracja, skupienie i nastrój

Zabiegi w kriokomorze mają zbawienny i bardzo szybko odczuwalny wpływ na nasze samopoczucie. Ekstremalnie zimna temperatura wywołuje w naszym organizmie specyficzną odpowiedź hormonalną prowadzącą do uwolnienia endorfin, adrenaliny i noradrenaliny. Zgodnie z jednym z badań w którym udział wzięło 23 pacjentów leczonych na depresję lekami okazało się, że krioterapia całego ciała znacznie złagodziła wszystkie objawy depresji poza dzienno-nocnymi wahaniami nastroju. Wiadomo jest również, że czynniki zapalne przyczyniają się do depresji i niepokoju poprzez hamowanie uwalniania serotoniny przez neurony. Silne działanie przeciwzapalne krioterapii działa korzystnie poprzez zmniejszanie neuronalnego stanu zapalnego. Zgodnie z jednym z badań przeprowadzonym na pacjentach z depresją okazało się, że 15 zabiegów w kriokomorze spowodowało zmniejszenie objawów depresji i niepokoju1. Poprzez znaczny wzrost adrenaliny poprawia się również uwaga i skupienie.

2. Redukcja stanów zapalnych

Stany zapalne odgrywają decydującą rolę w każdym chronicznym schorzeniu dlatego tak ważne jest, by im zapobiegać. Jednym ze sposobów w jaki kriokomora zmniejsza stany zapalne jest zwiększone wytwarzanie noradrenaliny. Okazuje się, że noradrenalina skutecznie zmniejsza stany zapalne. Noradrenalina hamuje szlak zapalny poprzez obniżenie poziomu TNF-alfa, czynnika sprzyjającego powstawaniu stanów zapalnych. Zwiększony poziom TNF-alfa obserwuje się niemalże w każdej chorobie przewlekłej, począwszy od cukrzycy typu 2 poprzez zapalną chorobę jelit aż po nowotwory.

Badania pokazują, że stosowanie krioterapii całego ciała zmniejsza ból. W jednym z nich2 obserwacji poddano 45 mężczyzn, którzy korzystali z 3-minutowych zabiegów w kriokomorze w temperaturze -130 stopni Celsjusza. Okazało się, że poziom cytokin przeciwzapalnych Il-6 i IL-10 wzrósł, natomiast poziom cytokin prozapalnych IL-1alfa obniżył się. Efekt ten utrzymywał się najdłużej u osób, które odbyły 20 sesji w komorze (w porównaniu z 5 i 10 sesjami). Inne badanie3 przeprowadzono wśród 12 profesjonalnych tenisistów poddając ich przez pięć dni zabiegom krioterapii dwa razy dziennie. Okazało się, że w grupie poddanej kriostymulacji poziom cytokiny prozapalnej TNF-alfa zmniejszył się, natomiast IL-6 i kortyzol wzrosły. Zaobserwowano również zwiększoną efektywność uderzeń oraz szybszą regenerację.

3. Działanie przeciwbólowe

Kriokomora może zmniejszać ból poprzez redukowanie stanów zapalnych, przywracanie równowagi antyoksydacyjnej oraz zwiększenie wydzielania beta-endorfiny. W dwóch badanych obejmujących blisko 200 mężczyzn w wieku ponad 60 lat z przewlekłym bólem pleców okazało się, że krioterapia łagodzi ten ból w sposób znaczny. W pierwszym4 w grupie 40 mężczyzn, którzy odbyli sesje w kriokomorze ból zmniejszył się w sposób znaczny, w drugim5 uczestnicy poza zmniejszeniem bólu odnotowali znaczną poprawę w ruchomości lędźwiowego odcinka kręgosłupa. Podobne rezultaty zmniejszenia bólu i poprawy ruchomości uzyskano u 30 osób z zamrożonym barkiem6.

4. Pomoc w artretyzmie i reumatoidalnym zapaleniu stawów

W wyniku badań przeprowadzonych na pacjentach z reumatoidalnym zapaleniem stawów okazało się, że krioterapia całego ciała zmniejsza ból, poprawia funkcjonowanie, zmniejsza aktywność choroby i poprawia samopoczucie7. Korzyści uzyskane z zabiegów w kriokomorze umożliwiły pacjentom z artretyzmem tolerować trudniejsze ćwiczenia fizjoterapeutyczne, czyniąc fizjoterapię bardziej skuteczną. Zgodnie z innym badaniem kriokomora zmniejszyła ból u 50 pacjentów z różnymi postaciami artretyzmu, dodatkowo też poprawiła mobilność i samopoczucie tych osób8. Prowadzono też badania nad wpływem kriokomory na osoby z zesztywniającym zapaleniem stawów. U tych pacjentów przeprowadzono kinezyterapię lub kinezyterapię w połączeniu z kriokomorą przez okres 10 dni. Okazało się, że osoby z grupy z kriokomorą odnotowały znacznie większa poprawę jeśli chodzi o spowolnienie rozwoju choroby (kwestionariusz BASDAI i BASFI) oraz poprawę mobilności9.

5. Przyspieszona regeneracja powysiłkowa

Sportowcy byli jednymi z pierwszych fanów kriokomory. Wielkie gwiazdy NBA takie jak Lebron James, Grant Hill czy Shaniquille O’ Neal otwarcie mówią o niewiarygodnych efektach, jakie to narzędzie im daje poprawiając ich osiągi sportowe, łagodząc ból i przyspieszając regenerację. Kriokomora z tego względu coraz częściej gości w klubach fitness czy też zawodowych klubach sportowych. Wystarczą już 3 minuty zabiegu po treningu by sportowiec nabrał sił do następnego. W przypadku sportowców kriokomora zmniejsza opóźnioną bolesność mięśni (czyli tzw. zakwasy), przywraca pełną funkcjonalność mięśni po intensywnych ćwiczeniach, zmniejsza temperaturę ciała po wydłużonym treningu, poprawia samopoczucie i dodaje energii. W jednym z badań sprinterzy jako jedną z form regeneracji stosowali właśnie kriokomorę godzinę, 24 h lub 48 h po treningu10. Okazało się, że ci korzystający z kriokomory mieli o 20 % zwiększoną prędkość i moc do dwóch dni po zabiegu.

6. Pomoc w stwardnieniu rozsianym

Przeprowadzono również badania nad zastosowaniem kriokomory we wspomaganiu leczenia osób ze stwardnieniem rozsianym. W jednym z nich okazało się, że zastosowanie kriokomory znacznie obniżyło stres oksydacyjny w porównaniu z grupą, którą nie korzystała z zabiegów11. Zgodnie z innym badaniem przeprowadzonym na 48 pacjentach okazało się, że kriokomora poprawia ogólne funkcjonowanie oraz zmniejsza uczucie zmęczenia. Co ciekawe, efekt niwelowania uczucia zmęczenia był dużo bardziej widoczny u osób, u których wyjściowo było ono większe12. Poza tym zabiegi kriokomory stosowane przed ćwiczeniami fizycznymi umożliwiały pacjentom intensywniejszy i dłuższy trening13.

7. Efektywniejsza produkcja antyoksydantów

Reaktywne formy tlenu powstające w odpowiedzi na stres oksydacyjny przyczyniając się do uszkodzeń DNA i komórek są ważnym elementem przyczyniającym się do starzenia. Naprawa tych niekorzystnych zmian oraz zapobieganie im są ważnym elementem strategii pozostania zdrowym i ochrony przed nowotworami. Okazuje się, że ekspozycja na zimno poprzez aktywację bardzo silnych genetycznych systemów antyoksydacyjnych, k†ore działają dużo silniej niż podawane z zewnątrz antyoksydanty. I tak zgodnie z jednym z badań młodzi mężczyźni, którzy korzystali 3 min z kriokomory w temperaturze -130 stopni Celsjusza przez 20 dni podwoili aktywność jednego z najsilniejszych antyoksydacyjnych systemów w organizmie zwanego glutathione reductase oraz zwiększyli ilość superoxide dismutase o 43 %14. Podobnie wybitni kajakowcy, którzy poddali się krioterapii całego ciała przez 10 dni zwiększyli aktywność superoxide dismutase o 36 % zaś glutathione peroxidase o 68 %15. Co ciekawe, aktywacja była tym silniejsza, kim więcej zabiegów zostałorprzeprowadzonych, także widzimy, że częste i powtarzane zabiegi przynoszą większe korzyści.

Korzystne działanie białek szoku cieplnego

Myśląc o korzyściach z krioterapii naturalnie myślimy o działaniu na układ mięśniowo-szkieletowy, przyspieszenie regeneracji po wysiłku czy też ogólne hartowanie. Rzadko kto z nas zapewne zdaje sobie sprawę jak cudowne działanie ma ona na układ neurologiczny i nasz mózg. W jaki sposób? Jedną z najsilniej odczuwanych zmian w reakcji na zimną temperaturę jest znaczące uwolnienie norepinefryny do krwiobiegu jak również do miejsca sinawego w mózgu. Norepinefryna jest zarówno hormonem jak i neuroprzekaźnikiem i zaangażowana jest w czujność, uwagę, skupienie, koncentrację i regulację nastroju. Jej obniżony poziom skutkuje brakiem uwagi, skupienia i obniżeniem funkcji kognitywnych, niską energią i spadkiem nastroju. Działając jako hormon norepinefryna powoduje zwężenia naczyń krwionośnych. Norepinefryna ma również silny efekt na ból, metabolizm oraz stany zapalne.

Ale co ciekawe dla naszych dociekań neurologicznych – ekspozycja na zimno stymuluje wytwarzanie białek szoku zimna. Jednym z nich jest RNA binding motif 3 (RBM3) i możemy je znaleźć w mózgu, sercu, wątrobie czy mięśniach szkieletowych. Ciekawą funkcją pełnioną przez RBM3 jest regeneracja/restoration utraconych synaps poprzez zwiększanie syntezy protein w dendrytach, które są częścią neuronu komunikującą się z synapsą. Myszy, u których wywołano neurodegenerację poprzez infekcję prionową, a które wcześniej miały przeprowadzone dwukrotnie procedury ekspozycji na zimno były chronione przed utratą synaps – okazało się, że miały dwa razy więcej synaps niż myszy, które nie były poddane ekspozycji na zimno jeszcze 12 tygodni po zainfekowaniu. Ekspozycja na zimno również uchroniła te myszy przed dalszą neurodegeneracją. Zachowywanie synaps jest bardzo wartościową korzyścią. Ich utrata jest normalnym efektem starzenia się mózgu, a jest jeszcze większa w przypadku chorób neurodegeneracyjnych, takich jak Alzheimer czy Parkinson

Więcej na ten temat:

Czym jest uzależnienie i jak stać się od niego wolnym?

Większości z nas uzależnienie kojarzy się zapewne z tak poważnymi nałogami jak picie alkoholu, palenie papierosów lub marihuany czy też zażywanie kokainy. Prawda jest jednak taka, że uzależnieniem może być każda substancja i czynność, którą musimy regularnie spożywać czy też wykonywać. I może ono obejmować również te substancje i czynności, które każdy z nas wykonuje na co dzień, takie jak jedzenie, robienie zakupów czy też korzystanie z internetu. Różnica polega na tym, że gdy jesteśmy uzależnieni czujemy przymus, by coś zażyć lub coś zrobić. I ten przymus zaczyna przejmować kontrolę nad naszym życiem. Do tego stopnia, że stajemy się jego niewolnikiem. Warto też zwrócić uwagę, że problem mamy również wtedy, gdy zbyt intensywnie myślimy o czymś. Jeśli nasze myśli kompulsywnie kierują się w jakimś kierunku, jeśli notorycznie planujemy co będziemy jeść lub co sobie kupimy to nasza energia życiowa tam jest kierowana i tam jest blokowana. I to również jest znak, że jakaś sfera naszego życia przejęła nad nami kontrolę. Inną znamienną cechą uzależnienia jest to, że oddajemy mu się po kryjomu i czujemy wstyd związany z tym, że to robimy. Jeśli powyższe opisy pasują do Ciebie i jeśli chcesz odzyskać swoją wolność – zapraszam do lektury. Opowiem Ci o tym, czemu masz nałogi i co możesz zrobić, by je pożegnać.

Czy narkotyki naprawdę uzależniają?

Istnieje powszechne przekonanie, że pewne substancje są uzależniające. Takimi określa się narkotyki, papierosy czy też alkohol. I o ile warto zdawać sobie sprawę, że owe substancje oddziałują na nasz organizm i zmieniają jego funkcjonowanie, to jednak istnieje duża niekonsekwencja w ich uzależnianiu od siebie poszczególnych osób. Z pewnością spożywanie heroiny przez dłuższy okres doprowadzi do sytuacji, w której będziemy czuli silną potrzebę sięgnięcia po nią. Ale do takiej samej sytuacji często prowadzi regularne spożywanie cukru. Zapewne znamy osoby, które wiele lat paliły papierosy i odstawiły je z dnia na dzień bez większych problemów, oraz takie, którym przezwyciężenie uzależnienia jest silniejsze pomimo licznych prób. Widzimy więc, że potencjał uzależniający substancji musi paść na odpowiednie podłoże, które wydaje się tutaj nawet ważniejsze niż sama substancja.

Bruce Alexander i eksperyment w szczurzym parku

Pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku kanadyjski psycholog Bruce Alexander przeprowadził wraz ze swoimi współpracownikami z Uniwersytetu Simona Frasera szereg eksperymentów mających pokazać, że czynnikiem decydującym o uzależnieniu jest nie substancja, a środowisko. W odpowiedzi na wcześniejsze badania, w których pozamykane w laboratoryjnych klatkach szczury miały dostęp do morfiny i spożywały ją regularnie, aż do wycieńczenia, dr Alexander postanowił przeprowadzić nieco inny eksperyment. Otóż zamiast klatek szczurom zbudował duży park, w którym zwierzęta miały dostęp do zabawek, mogły swobodnie biegać w towarzystwie innych szczurów i nawet współżyć. Miały również swobodny dostęp do wody oraz morfiny. Co się okazało – szczury mieszkające w parku wybierały wodę, roztwór z morfiną spożywały jedynie okazjonalnie.

Uzależnienie próbą ucieczki od bólu

Współczesny lekarz zajmujący się leczeniem uzależnień dr Gabor Maté twierdzi, że uzależnienie jest próbą ucieczki przed bólem. Substancje uzależniające (często zresztą stosowane w leczeniu bólu, na przykład morfina) działają na te same ośrodki w mózgu, które odpowiedzialne są za odczuwanie bólu. Ich zażycie pozwala uciec od tego wszystkiego, czego wolelibyśmy nie czuć. I to jest prawdziwym źródłem uzależnienia. Tłumaczy to również dlaczego niektóre osoby uzależniają się, podczas gdy inne nie. Maté zwraca też uwagę, że żyjemy w społeczeństwie, które promuje zachowania ucieczkowe (jedzenie, zakupy, gry) i w którym mało kto szuka prawdziwych przyczyn uzależnienia jakimi są ból emocjonalny, trauma, osamotnienie. W świecie, w którym musimy być coraz lepsi i posiadać coraz więcej trudno jest się odnaleźć osobom wrażliwym, które ponad ten wyścig po sukcesy stawiają takie wartości jak bliskość, autentyczność, kreatywność czy empatia. I trudno też od takiego świata nie próbować uciec właśnie w nałogi.

Dopamina i ośrodek nagrody

Ale jak to wygląda na poziomie fizjologicznym? Jak to się dzieje, że narkotyki, alkohol czy też kupowanie przynoszą nam zadowolenie, które tak bardzo chcemy powtarzać? Uzależnić można się od najróżniejszych substancji czy też czynności. Wspólną cechą uzależnienia jest odczuwanie przyjemności poprzez spożywanie pewnej substancji czy też wykonywanie jakiejś czynności. Przyjemność może być rozumiana jako ucieczka od odczuwanego bólu czy też dyskomfortu. A jak to działa na poziomie fizjologicznym? Otóż nasz organizm posiada wrodzony mechanizm gwarantujący nam przetrwanie zwany układem nagrody. Dzięki niemu zapewniające nam przetrwanie czynności, takie jak jedzenie, uprawianie seksu czy też unikanie zagrożenia dają nam satysfakcję. Dlatego celem utrwalania tych pożądanych reakcji zapewniających nam przetrwanie mózg wykształcił struktury i mechanizmy dzięki którym ich wykonywanie wiąże się z odczuwaniem przyjemności. Czynności, które są przez nas pożądane ponieważ sprawiają nam przyjemność powodują wydzielanie dopaminy. Już samo ich pragnienie stymuluje wydzielanie tego neuroprzekaźnika w związku z czym jesteśmy zmotywowani do działania i dążenia do upragnionego celu. Różne czynności i substancje w różnym stopniu stymulują wydzielanie dopaminy i odczuwanie szczęścia. I tak, zjedzenie smacznego posiłku zwiększa poziom dopaminy o 50 %, seks o 100 %, zapalenie papierosa o 250 % zaś zażycie amfetaminy o 1000 %. Tak gwałtowny i nienaturalny wzrost poziomu stężenia dopaminy wraz z upływem czasu prowadzi do rozregulowania układu nagrody. W wyniku tego nasz organizm przestaje być wrażliwy na „normalne” dawki dopaminy, które wcześniej wywoływały w nas uczucie przyjemności zapoczątkowując nowy, patologiczny stan równowagi mocno odbiegający od stanu homeostazy. I jeśli układ nagrody jest już mocno rozregulowany to po pewnym czasie te same dawki substancji, te same zachowania już nam nie wystarczają, potrzebujemy coraz silniejszych bodźców. Ponadto rozregulowaniu ulegają też inne obszary w mózgu. Może to wywołać nadwrażliwość na odczuwanie niepokoju i postrzeganie bodźców, które dla osoby zdrowej są neutralne, jako niepokojących i nieprzyjemnych. A to może sprawić, że osoba uzależniona będzie sięgała po substancję nie tylko by poczuć przyjemność, ale przede wszystkim by uciec od nieprzyjemnych doznań.

Widzimy więc, że jeśli przez dłuższy okres jesteśmy uzależnienie zmienia się biochemia i reakcje naszego mózgu. Dlatego odstawiając daną substancję warto o tym pamiętać i być na to przygotowanym. Jednak przede wszystkim, jeśli już zdecydujemy się sięgnąć po wolność, pamiętajmy, by zajrzeć w siebie i dotrzeć do prawdziwej przyczyny naszego problemu. Jest to ważne ponieważ wiele osób, które żegna pewien rodzaj uzależnienia wpada w inny, często w uzależnienie od jedzenia, ponieważ jedzenie zaspokaja nasze pierwotne poczucie bezpieczeństwa i jest naturalną czynnością, którą i tak musimy wykonywać. Pamiętajmy więc o tym, by zdawać sobie sprawę z kompleksowości uzależnień i sięgając po swoją wolność zobaczyć przede wszystkim od czego chcieliśmy uciec w nałóg.

Filmik na temat uzależnień:

Dlaczego warto medytować?

Dla mnie osobiście największą korzyścią z regularnej medytacji okazało się stopniowe dostrzeganie pewnej przestrzeni pomiędzy mną a rzeczywistością – przestrzeni dającej możliwość wyboru. Jakiego wyboru? Wyboru interpretacji zdarzenia, które kiedyś, bez namysłu, nazwałabym tak, jak kazałby nazwać je przyjęty przeze mnie niegdyś program i tak jak zapewne nazywa je większość, która nigdy owego programu nie zakwestionowała. Medytacja nauczyła mnie patrzeć na zdarzenia w świecie z ciekawością, otwartością i świeżością. Nauczyła mnie każde z tych zdarzeń traktować jako coś niezwykłego, co nigdy wcześniej, w takiej właśnie sekwencji, nie zaistniało i nigdy więcej się nie powtórzy i dlatego patrzenie na nie przez pryzmat gotowych formułek i interpretacji nie ma nic wspólnego z prawdą. I tutaj przychodzi mi do głowy pewne porównanie, którego w jednej ze swoich książek użył Castaneda – różnica pomiędzy patrzeniem a widzeniem. Medytacja, ucząc mnie obserwacji myśli, nie identyfikowania się z nimi i nie wierzenia im oraz wykształcając umiejętność prawdziwej uważności pozwala mi coraz częściej widzieć, a nie patrzeć. Dodałabym – widzieć rzeczy takimi, jakie są. Bez zbędnych ocen, preferencji czy też uwarunkowań (na tyle, na ile oczywiście jest to możliwe, bowiem już sam aparat poznawczy człowieka jest uwarunkowany). Ale ktoś mógłby zapytać, dlaczego jest to aż tak ważne i czemu owa umiejętność miałaby być tak cenna? Otóż cenna jest, bo daje nam wolność. Pomaga nam dostrzec w czymś, co kiedyś nazwalibyśmy traumą, możliwość, porażkę pozwala nam nazwać cenną lekcją, a na jakieś mniejsze zdarzenie stresowe w codziennym życiu spojrzeć z ciekawością i zapytać, co ono mówi o nas i dlaczego jest dla nas wyzwaniem.

To są długoterminowe korzyści medytacji. Zwykle taka zmiana w percepcji nie pojawia się tuż po rozpoczęciu praktyki, choć zapewne u niektórych osób może przyjść dość szybko, wszystko zależy od wcześniejszych uwarunkowań i tego, na ile są silne. Ale dziś chciałam Wam opowiedzieć o innych, bardziej „przyziemnych” i mierzalnych, potwierdzonych badaniami naukowymi korzyściach. I na niektóre z nich wcale ani trzeba długo czekać. Także jeśli chcecie się dowiedzieć dlaczego warto medytować, zapraszam do czytania.

  1. Medytacja spowalnia procesy starzenia się mózgu

Wiadomo, że wraz z upływem czasu nasz mózg zaczyna się zmniejszać. Objętość mózgu oraz/lub jego waga zmniejszają się w rytmie ok. 5 % po przekroczeniu 40 roku życia w każdej dekadzie1. Jednak istnieje wiele czynników, które działają ochronnie na nasz mózg i spowalniają procesy starzenia. Należą do nich zdrowa dieta, regularne ćwiczenia fizyczne czy też umiar w spożywaniu alkoholu. Biologiczne starzenie się nie jest z konieczności związane z chronologicznym starzeniem i dysponujemy całą gamą metod spowalniających procesy starzenia się biologicznego, które również minimalizują ryzyko zapadnięcia na choroby neurodegeneracyjne czy też demencję. Okazuje się, że również medytacja może skutecznie spowalniać procesy starzenia się naszego mózgu. Zgodnie z jednym z badań2 osoby medytujące średnio 20 lat zachowały większą objętość istoty szarej w mózgu, i o ile u starszych osób medytujących obserwowano pewną utratę istoty szarej w porównaniu z młodszymi medytującymi, to nie była ona tak znaczna jak utrata w przypadku osób niemedytujących.

Ponadto przegląd3 dwunastu różnych badań analizujący wpływ medytacji na procesy kognitywne w kontekście starzenia się, który objął prace opublikowane w Web of Science (1900 do teraz), PsycINFO (1597 do dziś), MEDLINE (1950 do dziś) oraz CABI (1910 do dziś) potwierdził pozytywne rezultaty różnych technik medytacji we wzmacnianiu takich funkcji jak pamięć, uwaga, szybkość przetwarzania informacji oraz ogólne procesy poznawcze.

2. Medytacja poprawia skupienie i pamięć

Nie powinno nas dziwić, że medytacja okazuje się niezwykle pomocna w pogłębianiu umiejętności zachowywania uwagi, bo to właśnie do ćwiczenia tej sprawności sprowadza się jej istota. Co ciekawe, okazuje się że medytacja jest niezwykle cennym narzędziem w walce z przestawaniem zwracania uwagi na nowe informacje w naszym środowisku4. Zgodnie z jednym z badań 5 obejmującym dwie grupy, z których każda stosowała inny rodzaj treningu opartego na Mindfulness okazało się, że taki rodzaj praktyki może poprawić odpowiedź behawioralną korzystającą z uwagi poprzez wzmacnianie funkcjonowania specyficznych jej elementów. Jedna z grup poprawiła umiejętność endogenicznego kierowania uwagi, podczas gdy druga grupa umożliwiła rozwinięcie i pojawienie się receptywnych umiejętności uwagi. Obserwacja wpływu treningu Minfulness na pracowników HR potwierdziła, że jest wzmacnia ona umiejętność skupienia uwagi6. Ponadto pracownicy praktykujący Mindfulness mieli lepszą pamięć jeśli chodzi o szczegóły przydzielonych im zadań w porównaniu z pracownikami nie praktykującymi medytacji. Co ciekawe, już nawet krótka medytacja może poprawić długość skupienia – zgodnie z jednym z badań już czterodniowy trening Mindfullness okazał się pomocny w tym obszarze7.

Jeśli natomiast chodzi o pamięć w kontekście chorób neurodegeneracyjnych to okazuje się, że również tutaj medytacja przynosi pozytywne efekty. Jedno z badań8 opisuje rezultaty 12-minutowej praktyki medytacji Kirtan Kriya w poprawie pamięci osób cierpiących na pogorszenie funkcji poznawczych, zaburzenia kognitywne średniego stopnia oraz wśród mocno zestresowanych opiekunów spośród których wszyscy znajdowali się w grupie podwyższonego ryzyka zapadnięcia na chorobę Alzheimera. Ta metoda medytacji wymaga codziennej praktyki trwającej 12 minut obejmującej, poza samą medytacją, mantrę oraz naprzemienne ruchy palców (tzw. mudry). Jak pokazują badania poprawia ona pamięć w tej grupie podwyższonego ryzyka wystąpienia chorób neurodegeneracyjnych.

3. Medytacja pomaga obniżyć ciśnienie krwi

Istnieją badania potwierdzające skuteczność Mindfulness w obniżaniu ciśnienia krwi. Jedno z takich badań zostało opublikowane w 2019 r. Zaprojektowano je właśnie po to, żeby „oszacować dopuszczalność, wykonalność i rezultaty na przewidywane mechanizmy samoregulujące”9. Uczestnicy biorący udział w programie Mindfulness-Based Blood Pressure Reduction (MB-BP) doświadczyli znacznego zmniejszenia się ciśnienia krwi, zaś efekt ten był wciąż obserwowany w trakcie mających miejsce po roku od zakończenia testów10. Odpowiedzialny za badanie Loucks oraz jego współpracownicy opracowali dziesięciotygodniowy program, który przez rok stosowało 43 uczestników mających wysokie lub podwyższone ciśnienie. Program celowo obejmował różne techniki, takie jak trening mindfulness oraz wyjaśnienia, jak różne zachowania mogą przyczyniać się do wysokiego ciśnienia. Po roku od zakończenia badania ciśnienie krwi uczestników wciąż było niższe niż przed. Uczestnicy, którzy odnieśli największe korzyści z programu to ci z drugim stadium niekontrolowanego nadciśnienia, które charakteryzuje skurczowe (systoliczne) ciśnienie krwi ponad 140 mmHg. Ci uczestnicy obserwowali średni spadek ciśnienia o 15.1 mmHg.

4. Medytacja może zmniejszać ból

Zgodnie z badaniem opublikowany w Journal of Neuroscience medytacja Mindfulness może przynieść lepsze efekty w łagodzeniu bólu niż krem placebo11. W badaniu wykorzystano obrazy mózgu. W badaniu wzięło udział 75 zdrowych, nie odczuwających bólu osób, które przypisano do jednej z grup: medytacji mindfulness, medytacji placebo (relaksacji), znieczulającego kremu placebo oraz kontrolnej. W celu wywołania bólu podgrzewano skórę do temperatury 120.2 F, która dla większości jest odczuwalna jako silny ból. Następnie uczestnicy badania ocenili intensywność bólu (odczucie fizyczne) oraz nieprzyjemność bólu (odpowiedź emocjonalną). Okazało się, że w grupie medytacji Mindfulness intensywność bólu zmalała o 27 % natomiast aspekt emocjonalny odczuwania spadł o 44 %. Tymczasem krem placebo zredukował odczucie bólu o 11 %, zaś aspekt emocjonalny o 13 %. Skany mózgu natomiast pokazały, że medytacja mindfulness wywoływała zupełnie inny wzorzec aktywności mózgu niż placebo jeśli chodzi o redukcję bólu. W grupie medytacji placebo zaobserwowano 9 % zmniejszenie bólu i 24 % zmniejszenie odpowiedzi emocjonalnej na ból, najprawdopodobniej w związku z efektem relaksacyjnym związanym z wolniejszym oddychaniem. Dzięki badaniu zaobserwowano, że medytacja poprzez aktywowanie i wzmacnianie pewnych obszarów mózgu odpowiedzialnych za procesowanie bólu przyczynia się do zmniejszenia intensywności odczuwania bólu. Co ciekawe, okazuje się, że efekty przeciwbólowe medytacji można zaobserwować stosunkowo szybko.

5. Medytacja może pomóc pozbyć się nałogów

Samodyscyplina, którą zyskujemy dzięki medytacji, może prowadzić do uwolnienia się od uzależnień. Praktyka medytacyjne jest narzędziem, które uczy nas zwiększać odstęp pomiędzy nami a impulsami, które obserwujemy w naszym ciele. Ta przestrzeń, która się pojawia pomiędzy bodźcem a potrzebą reakcji zachęca mózg do tworzenia nowych połączeń. Osoby uzależnione uczą się nie odpowiadać odruchowo na impuls pchający ich do zażycia określonej substancji (lub zrobienia czegoś). Poza tym osoby medytujące lepiej radzą sobie ze stresem, a jak wiadomo to sytuacje stresowe stanowią bodziec do sięgnięcia substancję lub czynność, od której jesteś uzależnieni. Na podobnej zasadzie medytacja może pomóc osobom z nadwagą i cierpiącym na kompulsywne objadanie. Dzięki umiejętności pozostania w stanie niereaktywnym przez dłuższy czas te osoby zyskują możliwość świadomej reakcji na impuls pchający ich do sięgnięcia po jedzenie. Często wówczas zdają sobie sprawę, że ten pozorny głód nie ma nic wspólnego z organiczną potrzebą organizmu i że jest jedynie odruchowym mechanizmem ucieczkowym. A to daje możliwość wyrwania się z błędnego koła „zajadania” emocji, problemów i innych niewygód o podłożu raczej psychologicznym aniżeli fizjologicznym. W dłuższej perspektywie pozwala to zmienić sposób funkcjonowania mózgu osoby uzależnionej poprzez zmianę wzorców reakcji. Dzięki regularnemu powtarzaniu zdrowych zachowań medytacja wzmacnia te połączenia i ścieżki nerwowe, które prowadzą do trwałej zmiany zachowań i eliminacji destruktywnych wzorców. W wyniku jednego z badań, które przeprowadzono na wychodzących z nałogu alkoholikach, okazało się, że trening medytacji poprawił umiejętność kontrolowania chęci sięgnięcia po alkohol oraz radzenia sobie z potrzebą picia w sytuacji stresowej12. Ponadto przegląd 14 badań nad wpływem medytacji na napadowe objadanie potwierdził, że medytacja mindfulness pomaga zmniejszyć częstotliwość występowania tego problemu13.

Więcej na ten temat w filmiku:

Jak zachować zdrowy mózg?

Większość z nas zapewne chce żyć jak najdłużej w optymalnym zdrowiu. Ale wielu osobom może się zdawać, że starzenie i zdrowie nie idą ze sobą w parze – przecież to wraz z wiekiem właśnie ciało zaczyna odmawiać nam posłuszeństwa. Ale czy tak musi być? Na pewno nie unikniemy pewnych procesów starzenia się (które zachodzą w naszym organizmie od momentu narodzin), ale na sam przebieg tych procesów mamy ogromny wpływ. Chyba każdy z nas zdaje sobie z tego sprawę i mam nadzieję, że każdy z nas zna osoby, które pomimo podeszłego wieku są zdrowe i pełne energii. I żeby w ten sposób się starzeć musimy dbać o siebie i odpowiednio traktować nasze ciało, jak również inne wymiary naszej istoty. A zdrowie naszego całego ciała w dużej mierze zależy od sprawności naszego mózgu, bo to właśnie ten organ naczelny zawiaduje różnymi funkcjami w naszym ciele. Dlatego w dzisiejszym artykule podam Wam kilka sposobów pomagających utrzymać mózg w optymalnym zdrowiu poprzez poprawę neuroplastyczności i stymulację tworzenia nowych komórek nerwowych.

Kiedyś wierzono, że wraz z upływem czasu wszystkie funkcje kognitywne po prostu słabną. Sprawa jest jednak dużo bardziej skomplikowana. Owszem, pewne funkcje słabną już po 20 roku życia, inne natomiast mają swój szczyt dopiero gdy przekroczymy 40 lub jeszcze później1. Zgodnie ze zgromadzonymi i porównanymi przez neurobadaczy z MIT i Massachusetts General Hospital (MGH) w każdym wieku istnieją dla nas obszary intelektualne, w których możemy osiągnąć optymalne wyniki i takie, w których jesteśmy słabsi i raczej rzadko się zdarza, żeby osiągać szczyt we wszystkich tych obszarach jednocześnie2. I tak, okazuje się, że:

-jeśli chodzi o umiejętność przetwarzania informacji to największą mamy ok. 18-19 roku życia

-pamięć krótkotrwała ma swój szczyt ok. 25 roku i życia po czym zaczyna stopniowo słabnąć

-krótkoterminowa pamięć wizualna ma swój szczyt ok. 30 roku życia

-umiejętność rozpoznawania emocji innych ludzi ma swój szczyt ok. 40-50 roku życia

-inteligencja skrystalizowana osiąga swój szczyt jeszcze później w życiu, zaś słownictwo w wieku 60-70 lat

  1. Ćwiczenia fizyczne

Nasi przodkowie żyjący dziesięć tysięcy lat temu dziennie pokonywali dystans ok. 10-20 km3. I pomimo tego, że w dzisiejszym świecie promuje się sport i fitness i niektórzy do przesady poddają swoje ciała treningom, to ogólnie jako społeczeństwa ruszamy się dużo mniej. Niestety jednak, nie jesteśmy genetycznie zaprogramowani do siedzącego i leniwego trybu życia. Osoby, które ćwiczą, zwykle robią to z różnych powodów – dla zachowania odpowiedniej wagi, sprawności ruchowej czy też w celu zapobiegania chorobom serca, cukrzycy czy udarom. Zapewne jedynie garstka zdaje sobie sprawę, że ruch fizyczny działa bardzo korzystnie na zdrowie naszego mózgu. W modelach zwierzęcych ćwiczenia fizyczne wspomagają pamięć i uczenie się, sprzyjają neurogenezie oraz chronią układ nerwowy przed szkodami i chorobami neurodegeneracyjnymi4. Ćwiczenia fizyczne powodują spadek hormonów stresu oraz zwiększają liczbę neuroprzekaźników takich jak serotonina czy norepinefryna, znanych z przyspieszania procesowania informacji. Ćwiczenia wpływają korzystnie na wydzielanie neurotrofin (BDNF, IGF insulinopodobny czynnik wzrostu, FGF czynniki wzrostu fibroblastów).

Korzystny wpływ ćwiczeń na układ nerwowy można obserwować w trzech obszarach:

  1. Neurogeneza – czyli powstawania nowych neuronów
  2. Neuroplastyczność – czyli poprawa funkcjonowania istniejących już neuronów
  3. Neurochemia – czyli uwalnianie neuroprzekaźników, które poprawiają funkcjonowanie mózgu

Ćwiczenia okazują się też bardzo skuteczne w walce z depresją. W jednym z badań5 autorzy podkreślali, że skuteczność ćwiczeń w walce z depresją okazała się porównywalna (przy czym pozbawiona negatywnych efektów ubocznych) do leczenia farmakologicznego. Zgodnie z innym badaniem, w którym wzięło udział blisko 34 tys. osób okazało się, że regularne ćwiczenia fizyczne o średniej intensywności chroniły przed wystąpieniem depresji6.

Musimy też zdawać sobie sprawę, że są różne rodzaje ćwiczeń i że mają one odmienny wpływ na nasz organizm.

I pamiętajmy, że sekretem w skuteczności ćwiczeń jest nie tyle ich ilość, ile konsekwencja w ich wykonywaniu i częstotliwość.

Ogólnie korzyści ćwiczeń fizycznych dla mózgu i układu nerwowego to:

  1. Poprawa krążenia krwi
  2. Zwiększona ilość energii i lepsza uwaga
  3. Lepsza pamięć
  4. Zmniejszona „mgła umysłowa”
  5. Poczucie euforii
  6. Redukcja stresu
  7. Zapobieganie chorobom neurodegeneracyjnym
  8. Spowalnianie procesów starzenia

Warto też zdawać sobie sprawę, że nawet krótkie ćwiczenia (trwające 5 czy 10 minut) niosą ze sobą korzyści dla naszego mózgu. W jednym z badań7 przyjrzano się wpływowi krótkich ćwiczeń na skupienie i zapamiętywanie. W badaniu trzy grupy studentów oglądały wykład online. Jedna z grup zrobiła trzy pięciominutowe przerwy na delikatne ćwiczenia, druga grupa w tym czasie grała w gry wideo, natomiast trzecia oglądała wykład bez przerw. Okazało się, że osoby z grupy ćwiczącej miały znaczną przewagę nad pozostałymi grupami jeśli chodzi o zachowywanie uwagi oraz retencję informacji.

2. Głodówka, IF oraz zdrowa dieta

To, co jemy oraz jak jemy ma ogromny wpływ na zdrowie naszego mózgu i chyba mało kto nie jest tego świadomy. Ciekawe jest jednak to, że to właśnie niejedzenie, czyli po prostu dłuższe przerwy pomiędzy posiłkami, przynoszą ogromne korzyści jeśli chodzi o nasz mózg, utrzymanie jego optymalnej pracy oraz regenerację. Nie od dziś wiadomo, że najczęściej ludzie z Blue Zones (czyli tzw. stref stulatków) stosowali jakąś formę restrykcji kalorycznej i po prostu jedli z umiarem. Posty znane są od wieków chyba głównie w kontekście religijnym, jednak jest on ściśle powiązany z dbałością o nasze fizyczne ciało. Oczyszczanie na poziomie duchowym koreluje z materią poprzez stymulację procesów detoksykacji i samonaprawy organizmu.

W jaki sposób żywienie lub jego brak może zatem wpływać na nasz mózg? Otóż jeśli chodzi o jedzenie to powszechnie wierzymy, że mózg potrzebuje stałych dostaw glukozy dla optymalnego funkcjonowania. Moda na diety ketogeniczne i fala badań potwierdzających korzystne działanie tego typu żywienia dla naszego mózgu obaliła ten mit uświadamiając ludziom, że mózg doskonale czuje się na ketonach i mogą one stanowić dobre paliwo dla jego pracy. Twierdzi się, że nawet lepsze niż glukoza. Nie każdy jednak ma ochotę na tego typu dietę. Stosując bardziej tradycyjne formy żywienia warto jednak przede wszystkim pamiętać, że jeśli to węglowodany pozostają naszym głównym paliwem to poziom glukozy powinniśmy mimo wszystko starać się utrzymywać na raczej niskim i przede wszystkim w miarę stałym poziomie. Od dawno już wiadomo, że osoby chorujące na cukrzycę typu 2 częściej zapadają na schorzenia neurodegeneracyjne, demencję czy cierpią na różnego rodzaju dysfunkcje kognitywne. Do tej pory jednak kojarzono wystąpienie tych problemów z ich podeszłym wiekiem. Najnowsze badania pokazują, że niekorzystne zmiany w obrębie funkcjonowania układu nerwowego pojawiają się już dużo wcześniej przed zdiagnozowaniem choroby i są związane z wyższym poziomem glukozy na czczo oraz rozregulowaniem metabolizmu glukozy w ogóle8. Obecnie istnieje wiele dowodów potwierdzających, że stale podwyższony poziom glukozy na czczo jest związany ze zmniejszaniem się mózgu, progresywną utratą funkcji w wielu dziedzinach kognitywnych, rozwojem demencji oraz ostatecznie przedwczesną śmiercią.

Jeśli chodzi o odżywianie warto zatem pamiętać, by dostarczać naszemu organizmowi świeżeprodukty bogate w składniki odżywcze o jak najniższym indeksie glikemicznym. Dobrze postawić na produkty bogate w antyoksydanty, witaminy z grupy B i zdrowe tłuszcze. Z naszego jadłospisu powinniśmy usunąć przede wszystkim produkty przetworzone bogate w rafinowany cukier i tłuszcze trans.

A teraz przejdźmy do korzyści z niejedzenia, czyli z głodówki, czy to krótkiej znanej jako Intermittent Fasting, czy też dłuższej, na przykład 36 godzinnej. Przede wszystkim post wspomaga pracę mózgu poprzez znaczną aktywację BDNF. Głodówka może podnieść poziom BDNF nawet o 400 %, ale wystarczy już IF w wymiarze 16:8, by wesprzeć neuroplastyczność oraz zastymulować produkcję nowych komórek mózgowych9. Głodówka nasila produkcję hormonu wzrostu, który działa neuroprotekcyjnie, chroni też przed zanikiem neuronów. Sprzyja też regeneracji i powstawaniu nowych neuronów10. Działa ochronnie na mózg i prewencyjnie w przypadku neurodegeneracji poprzez aktywację procesu autofagii, który oczyszcza blaszki amyloidowi i zmniejsza stany zapalne11.

3. Zdrowy sen

Badania pokazują, że deprywacja snu ma niekorzystny wpływ na uczenie się, upośledza umiejętności kognitywne oraz obniża czas reakcji. Równie mocno sen połączony jest z pamięcią. W czasie snu usuwane są z mózgu zbędne produkty przemiany materii i okazuje się, że jest to proces kluczowy dla zachowania zdrowia tego organu. Jednak jeśli jesteśmy pozbawieni snu proces ten zostaje zaburzony i komórki nerwowe odpowiedzialne za usuwanie toksyn zaczynają atakować zdrowe tkanki.

Sen ma ogromny wpływ na pamięć. Gdy nasz mózg otrzymuje jakieś nowe informacje potrzebuje czasu, aby zapoznać się z nimi i je utrwalić. Proces ten zwany jest konsolidacją i opisuje przeniesienie informacji z pamięci krótkotrwałej do długotrwałej. W jednym z badań poproszono uczestników o zapamiętywanie kart po czym podzielono ich na grupy i uczestnikom jednej z nich pozwolono na sen. Okazało się, że w grupie w której uczestnicy spali współczynnik zapamiętywania wynosił 85 %, zaś w grupie pozbawionej snu 60 %12.

W badaniu z 2009 r. opublikowanym w dzienniku Science naukowcy zauważyli, że deprywacja snu sprzyja kumulacji szkodliwych blaszek w mózgu13. Jeśli zaś chodzi o głęboki sen, to wspiera on powstawanie BDNF, zaś bezsenność obniża poziom tego czynnika neurotroficznego14.

Poza powyższymi zaburzeniami warto też zwrócić uwagę na zaburzenia oddychania podczas snu takie jak zespół bezdechu sennego. W wyniku badania, w którym obserwacji poddano 448 kobiet w wieku ok. 80 lat okazało się, że problemy z oddychaniem podczas snu prowadziły do deficytów kognitywnych15.

4. Wspierające relacje z ludźmi oraz naturą

Kolejnym czynnikiem, który może mieć niezwykle pozytywny wpływ na nasz mózg jest kontakt z bliskimi oraz z przyrodą. Od dawna wiadomo, że ludzie którzy otaczają się grupą przyjaciół i mają częstsze kontakty z innymi ludźmi są zdrowsi i szczęśliwsi, ale badania potwierdzają również, że dłużej zachowują sprawność intelektualną, czyli że kontakty z innymi ludźmi po prostu działają neuroprotekcyjnie. Styczność z innymi osobami wymaga od naszego mózgu skomplikowanych operacji. Komunikacja z bliskimi, wczuwanie się w ich emocje, próba zrozumienia ich punktu widzenia i intencji – wszystko to wymaga od nas zachowania zdrowych i sprawnie działających obszarów mózgu.

Zgodnie z badaniem z 2007 r. przeprowadzonym wśród kobiet w wieku 78 lat i powyżej okazało się, że większa sieć kontaktów społecznych zmniejsza ryzyko wystąpienia objawów demencji u starszych kobiet16. Zgodnie z badaniem u tych kobiet, które codziennie kontaktowały się z innymi osobami występowało mniejsze ryzyko zachorowania na demencję. Przy czym warto podkreślić, że ten kontakt wcale nie musiał być osobisty – mógł odbywać się za pośrednictwem e-maili lub telefonu. Co było ważne natomiast, to pozostawanie społecznie i mentalnie połączonymi z innymi.

Dr. Denise Park z University of Texas Center for Vital Longevity uważa, że społeczne interakcje zmniejszają ilość czasu kiedy to mózg pozostaje nieskupiony w stanie, który ona nazywa „dziennym śnieniem”17. Lekarka uważa, że im jesteśmy starsi, tym trudniej przełączać się pomiędzy stanami śnienia na jawie a stanem skupionej uwagi, niezbędnej do wykonywania codziennych czynności. W związku z czym im bardziej starzejący się mózg pozostaje stymulowany i połączony z innymi, tym łatwiej jest tej osobie utrzymać produktywne i niezależne życie.

W 2007 r. reporter National Geographic Dan Buettner wprowadził termin Blue Zones dla opisania pięciu miejsc na świecie, gdzie żyje najwięcej stulatków (Sardynia, Loma Linda, Penisula de Nicoya, Costa Rica, Icaria i Okinawa). W obszarach tych praktycznie nie występuje demencja. Oczywiście wszystkie one cechuje idealny, śródziemnomorski klimat, dieta bogata w warzywa i produkty nieprzetworzone, ciągła umiarkowana aktywność fizyczna, ale również – silne więzi społeczne i mocne poczucie wspólnoty. I bardzo możliwe, że to ten ostatni czynnik znacznie przyczynia się do zachowania tak dobrego zdrowia mózgu w tak sędziwym wieku jak sto lat.

Wspierających relacji nie warto jednak ograniczać do ludzi. Okazuje się bowiem, że również zdrowe więzi z naturą i spędzanie czasu na jej łonie przynoszą ogromne korzyści w sferze neurologicznej. Badania potwierdzają, że osoby mieszkające na terenach zielonych czy też spędzające czas na łonie natury mają lepsze samopoczucie, spędzają mniej czasu angażując się w negatywne myśli. Zgodnie z badaniem opublikowanym w PNAS w 2015 r. osoby, które przez 90 min. spacerowały w parku miały zmniejszoną aktywność mózgu w obszarze kory przedczołowej – obszarze łączonym z występowaniem depresji18.

W ślad za badaniem opublikowanym w Psychological Science w 2008 r.19, zgodnie z którym oglądanie zdjęć natury mogło wpływać korzystnie na funkcjonowanie uwagi u młodych dorosłych, badanie z 2014 r. opublikowane w Experimental Aging Research pokazało, że uwaga wykonawcza (executive attention) widocznie się poprawiła, zarówno u osób starszych (64-79 lat), jak i u osób w wieku studenckim (18-25 lat), po krótkiej ekspozycji na zdjęcia przedstawiające naturę20.

Warto też zdawać sobie sprawę z korzyści jakie dla naszego mózgu niesie praca w ogrodzie. Zgodnie z badaniem21 przeprowadzonym na 41 mieszkańcach lokalnej społeczności w wieku ok. 76 lat mieszkającej pod Seulem okazało się, że 20 minutowa niska bądź umiarkowana aktywność w ogrodzie warzywnym obejmująca takie czynności jak oczyszczanie działki, kopanie, nawożenie, grabienie, sadzenie i przesadzanie roślin oraz podlewanie znacznie zwiększała ilość BDNF i PDGF.

5. Medytacja

Zapewne każdy z nas słyszał o medytacji i jej dobroczynnym wpływie na zdrowie. Ta praktyka ma naprawdę długą tradycję i kojarzona jest chyba przede wszystkim ze wschodnimi ścieżkami duchowymi. Jednak medytacja to po prostu obserwacja umysłu i może ją wykonywać każdy, niezależnie od wierzeń, tak jak ćwiczenia fizyczne są elementem życia każdego, kto dba o swoje zdrowie. Od dawna osoby praktykujące medytację stanowiły interesujący obiekt badań, jednak to dopiero w ostatnich latach przybyło naukowych dowodów dokumentujących korzystny wpływ medytacji. Tutaj pragnę skupić się na tych potwierdzających wspomaganie funkcji kognitywnych.

Długość życia zwiększyła się w ostatnich dziesięcioleciach w sposób znaczny. Niestety, często nie idzie to w parze z komfortem życia – z powodu coraz większej powszechności chorób neurodegeneracyjnych ostatnie dekady życia mogą uniemożliwić nam cieszenie się pełnym potencjałem życia. Objętość i waga naszego mózgu zaczynają się zmniejszać już w trzeciej dekadzie życia22. Strukturalne szkody prowadzą do stopniowych problemów w funkcjonowaniu i towarzyszy im zwiększone ryzyko umysłowych i neurodegeneracyjnych chorób. W miarę jak społeczeństwa się starzeją zwiększa się odsetek osób cierpiących na demencję czy też doświadczających problemów natury kognitywnej. Okazuje się, że medytacja może być skuteczną metodą zapobiegającą tym deficytom – istnieją liczne dowody potwierdzające jej korzystny wpływ w takich obszarach jak uwaga, pamięć, płynność językowa, funkcje wykonawcze tempo procesowania, ogólna elastyczność kognitywna czy też kreatywność23. Zgodnie z jednym z badań24 osoby medytujące średnio 20 lat zachowały większą objętość istoty szarej w mózgu, i o ile u starszych osób medytujących obserwowano pewną utratę istoty szarej w porównaniu z młodszymi medytującymi, to nie była ona tak znaczna jak utrata w przypadku osób niemedytujących.

Okazuje się również, że medytacja ma korzystny wpływ jeśli chodzi o długość zachowywania uwagi. Zgodnie z jednym z badań25 w którym przebadano dwie grupy z których każda stosowała inny rodzaj treningu opartego na Mindfulness okazało się, że taki rodzaj treningu może poprawić behawioralne odpowiedzi związane z uwagą poprzez wzmacnianie funkcjonowania specyficznych elementów uwagi. Jedna z grup poprawiła umiejętność endogenicznego kierowania uwagi, podczas gdy druga grupa umożliwiła rozwinięcie i pojawienie się receptywnych umiejętności uwagi. Zgodnie z innym badaniem26 przeprowadzonym na pracownikach HR okazało się, że stosowanie treningu Mindfulness poprawiło umiejętność skupienia uwagi. Ponadto pracownicy praktykujący Mindfulness mieli lepszą pamięć jeśli chodzi o szczegóły przydzielonych im zadań w porównaniu z pracownikami nie praktykującymi medytacji. Jeśli natomiast chodzi o pamięć i zapobieganie chorobom neurodegeneracyjnym to okazuje się, że również w tym obszarze medytacja przynosi zaskakujące efekty. Jedno z badań27 opisuje rezultaty 12-minutowej praktyki medytacji Kirtan Kriya w poprawie pamięci osób cierpiących na pogorszenie funkcji poznawczych, zaburzenia kognitywne średniego stopnia oraz wśród mocno zestresowanych opiekunów spośród których wszyscy znajdowali się w grupie podwyższonego ryzyka zapadnięcia na chorobę Alzheimera. Ta metoda medytacji wymaga codziennej praktyki trwającej 12 minut podczas której medytacji towarzyszy mantra oraz naprzemienne ruchy palców (tzw. mudry) i jak potwierdzają badania poprawia ona pamięć.

Ponadto przegląd28 dwunastu różnych badań analizujący wpływ medytacji na procesy kognitywne w kontekście starzenia się, który objął prace opublikowane w Web of Science (1900 do teraz), PsycINFO (1597 do dziś), MEDLINE (1950 do dziś) oraz CABI (1910 do dziś) potwierdził pozytywne rezultaty różnych technik medytacji w takich obszarach jak pamięć, uwaga, funkcje wykonawcze, szybkość przetwarzania oraz ogólne procesy poznawcze.

6. Neurofeedback

Neurofeedback jest to trening mózgu przy użyciu specjalistycznego sprzętu mierzącego fale mózgowe. Pierwotnie taki trening stosowali astronauci i profesjonalni sportowcy, ostatnimi czasy zyskuje on na popularności wśród reszty społeczeństwa. Nie bez powodu – wszak prawidłowe funkcjonowanie naszych fal mózgowych i umiejętność zarządzania nimi przekłada się na bardzo wiele aspektów naszego codziennego funkcjonowania: począwszy od dobrej pamięci i umiejętności koncentracji, przez zdrowy sen, kreatywność, zarządzanie stresem aż po tak prozaiczne funkcje jak chociażby koordynacja ruchowa. Wszyscy wytwarzamy te same fale mózgowe, ale każdy w innych wzorcach. Niestety nasz mózg może nauczyć się nieprawidłowych, to znaczy związanych z takimi dysfunkcjami jak chociażby ADHD, deficyt uwagi czy też niepokój wzorców i nieświadomie je powtarzać. Dzięki neurofeedbackowi widzimy, co robimy z naszym mózgiem, do jakich efektów nasze wzorce prowadzą i jak świadomie możemy je zmieniać na korzystne dla nas wzorce.

Dość popularne jest użycie neurofeedbacku w przypadku ADHD czy też PTSD. Mniej mówi się o jego korzystnym działaniu na funkcje kognitywne w ogóle. Zgodnie z badaniem29 przeprowadzonym wśród zdrowych studentów okazało się, że trening Neurofeedback spowodował zwiększenie objętości istoty szarej i białej w mózgu oraz mikrostrukturalne zmiany prowadzące do poprawy uwagi. Neurofeedback ma również pozytywny wpływ na pamięć. W wyniku jednego z badań30 okazało się, że ten trening znacznie poprawił wizualno-przestrzenną pamięć u 70 % badanych. Wśród badanych były zarówno osoby zdrowe jak i osoby, które miały za sobą udar i Neurofeedback okazał się równie skuteczny w poprawie pamięci w obu grupach.

7. Pokarmy i suplementy

Istnieją również substancje o udowodnionym korzystnym działaniu na mózg. Wiadomo oczywiście, że zdrowa i zbilansowana dieta dostarczająca wszystkich niezbędnych składników odżywczych jest bardzo ważna z wielu względów, a jednym z nich jest nasz układ nerwowy.

Substancje, które korzystnie działają na układ nerwowy:

-flawonoidy – są to organiczne związki chemiczne spełniające w roślinach funkcje barwników, przeciwutleniaczy i naturalnych insektycydów oraz fungicydów. Dieta bogata w te związki wspomaga funkcje kognitywne i zwiększa produkcję BDNF.

-kwasy tłuszczowe omega 3

-kurkuma

-magnez

-cynk

-bacopa monnieri

-soplówka jeżowata

-gotu kola

-rozmaryn

-szałwia

-ashwagandha

-żeń szeń

Powyższe informacje w wersji wizualnej:

  1. https://journals.sagepub.com/doi/abs/10.1177/0956797614567339
  2. http://news.mit.edu/2015/brain-peaks-at-different-ages-0306
  3. https://positivepsychology.com/exercise-neurological-benefits/
  4. https://static1.squarespace.com/static/596c38bf17bffc52ba57eb30/t/5be9ca814ae23793ccb46a75/1542048386214/Ploughman2008DevNeurorehab.pdf
  5. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/24026850/
  6. https://ajp.psychiatryonline.org/doi/10.1176/appi.ajp.2017.16111223
  7. https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S2211368116301929?via%3Dihub
  8. https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0091302219300317
  9. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4013772/
  10. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/16432628/
  11. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/21527899/
  12. https://www.jneurosci.org/content/31/5/1563
  13. https://www.brainandlife.org/articles/could-getting-more-high-quality-sleep-protect-the-brain/
  14. https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0076050
  15. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/18047498/
  16. https://ajph.aphapublications.org/doi/full/10.2105/AJPH.2007.115923
  17. https://brainworldmagazine.com/friends-with-benefits-socializing-to-fight-alzheimers/
  18. https://www.bustle.com/p/5-ways-being-in-nature-changes-your-brain-according-to-science-15827469
  19. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/19121124/
  20. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4929355/#R4
  21. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6427672/
  22. https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fpsyg.2014.01551/full
  23. Ibidem
  24. https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fpsyg.2014.01551/full
  25. https://link.springer.com/article/10.3758/CABN.7.2.109#page-1
  26. https://dl.acm.org/doi/10.1145/1979742.1979862
  27. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/26445019/
  28. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/24571182/
  29. https://journals.sagepub.com/doi/10.1177/1550059413476031
  30. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4666277/

Zimne prysznice, kriokomora, Wim Hof, hormeza, czyli jak wykorzystać zimno dla naszej korzyści

Jeśli czytacie moje wpisy to doskonale zdajecie sobie sprawę, że ekspozycja na zimno jest wspaniałą metodą hormetyczną. Istnieją różne sposoby dzięki którym możemy zaprzyjaźnić się z zimnem – prysznice w lodowatej wodzie, kąpiele w zimnej wodzie, kriokomora czy też morsowanie. Wszystkie one (choć w różnym nasileniu) uruchamiają podobne mechanizmy i prowadzą do podobnych reakcji. W dłuższej perspektywie przynoszą wiele korzyści sprzyjając zachowaniu optymalnego zdrowia i spowalniając procesy starzenia.

Hydroterapia, czyli leczenie z użyciem wody, znana była już w czasach starożytnych jako metoda przywracająca równowagę pomiędzy ciałem a umysłem. Niektórzy twierdzą, że dużą część swojej kondycji James Bond zawdzięczał zimnym prysznicom właśnie – ponoć stosował je regularnie. Spartanie wierzyli, że gorąca woda była dla mięczaków i sami, jeśli już brali kąpiel (a ponoć zdarzało się to raz do roku) korzystali jedynie z wody zimnej, która miała zapewniać im wigor i optymalną kondycję ich ciał. Finowie tymczasem już od dawien dawna i po dziś dzień prosto ze swych rozgrzanych saun wskakiwali prosto do wydrążonych w jeziorach dziur, by zażyć kąpieli w zimnej wodzie. W wielu kulturach kąpiele w zimnej wodzie stanowiły element ceremonii religijnych. Niektóre plemiona indiańskie Ameryki Północnej tu po ceremonii w szałasie potów wskakiwali do zimnej wody. W Japonii za to praktykujący Shinto, zarówno dawniej jak i dziś, w ramach oczyszczającego rytuału Misogi zanurzali się pod lodowatym wodospadem.

Skąd takie tradycje? Dlaczego ludzie dobrowolnie narażają się na tak „traumatyczne” doświadczenie, jakim jest prysznic w lodowatej wodzie (oczywiście trudnym doświadczeniem jest ono jedynie dla początkujących)?Jakie główne korzyści daje stosowanie zimnych pryszniców? Oto one:

  1. Zapobiegają bólom mięśni po treningu

Niektórzy zawodowi sportowcy stosowanie zimnych pryszniców mają wpisane w swoją rutynę. A to dlatego, że przynoszą im namacalne rezultaty. Jednym z takich właśnie jest zapobieganie bólom mięśni po treningu i ich łagodzenie. Zgodnie z badaniem z 2009 r. przeprowadzonym wśród 366 uczestników okazało się, że zanurzenie w zimnej wodzie łagodzi protreningowy ból mięśni 24, 48, 72 a nawet 96 h później w porównaniu z „leczeniem pasywnym”1. Zimna woda powoduje, że naczynia krwionośne obkurczają się, a to zapobiega też opuchliźnie i obrzękom.

2. Wzmacniają układ odpornościowy

Zgodnie z badaniem2 przeprowadzonym w 2015 r. na 3018 uczestnikach w wieku 18-65 lat okazało się, że w grupie stosującej zimne prysznice odnotowano o 29 % mniej nieobecności w pracy z powodu choroby niż w grupie kontrolnej. Zimne prysznice zwiększają liczbę białych ciałek krwi (w porównaniu z osobami biorącymi gorące prysznice) odpowiedzialnych za walkę z patogenami. Badacze z Britain’s Thrombosis Research Institute sugerują, że ciało podczas i po ekspozycji na zimno próbuje się ogrzać zwiększając tym samym poziom metabolizmu, co skutkuje uwolnieniem większej ilości WBC3.

3. Podnoszą poziom energii i stymulują do działania

Każdy, kto kiedykolwiek odważył się pod prysznicem odkręcić kurek z zimną wodą zapewne zgodzi się, że zimny prysznic – zwłaszcza w porównaniu z gorącym – zwiększa poziom energii. Dla wielu osób jest on tak pobudzający, że zastępuje poranną kawę. Podobne efekty ma jeśli chodzi o pobudzenie. Zderzenie z zimną wodą i krótkotrwały stres tym wywołany wyostrzają nasze zmysły i pobudzają w podobny sposób, jak goniący nas lew.

4. Poprawiają nastrój i zapobiegają depresji

Ekspozycja na zimno aktywuje współczulny układ nerwowy oraz zwiększa poziom beta-endorfin oraz noradrenaliny oraz zwiększa synaptyczne uwolnienie noradrenaliny w mózgu. Ponadto ze względu na dużą ilość receptorów zimna na skórze zimy prysznic wysyła niezwykle dużą liczbę impulsów elektrycznych z obwodowych zakończeń nerwowych do mózgu. To wszystko może wywołać efekt antydepresyjny4. Obserwacje pacjentów potwierdziły, że terapia zimnem może skutecznie łagodzić objawy depresyjne. Ponadto, w przeciwieństwie do klasycznego leczenia, zdaje się nie mieć objawów ubocznych oraz nie powodować uzależnienia5.

5. Pomagają zrzucić zbędne kilogramy

U ludzi występują dwa rodzaje tkanki tłuszczowej – biała tkanka tłuszczowa zwana też żółtą oraz brunatna tkanka tłuszczowa. Tkanka biała umiejscowiona jest tuż pod skórą, a jej rola sprowadza się nie tylko do magazynowania energii ponieważ jest to narząd endokrynnie czynny i niezbędny do prawidłowego funkcjonowania gospodarki hormonalnej oraz ochrony narządów wewnętrznych. Tkanka brunatna natomiast umiejscowiona jest głębiej w organizmie, otacza narządy i kręgosłup. U człowieka największa jej ilość występuje zaraz po urodzeniu a wraz z wiekiem jej ilość się zmniejsza. Jej główną funkcją jest wytwarzanie ciepła. Brunatna tkanka tłuszczowa jest aktywowana w trakcie ekspozycji na zimno. Ekspozycja na zimno również stymuluje jej powstawanie. Dzięki temu organizm, aby się ogrzać, generuje ciepło, tym samym przyspiesza metabolizm i spala dodatkowe kalorie. Na tej zasadzie właśnie zimne prysznice mogłyby pomóc w zrzucaniu zbędnych kilogramów6. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że to działanie realnie może mieć bardzo minimalny wpływ na naszą wagę i nie powinniśmy zimnych pryszniców traktować jako metody odchudzającej a jedynie nieco wspomagającej nasz plan odchudzający.

6. Poprawiają krążenie

Ekspozycja na zimno powoduje wazokonstrykcję, co stymuluje układ krążenia do wzmożonej pracy. Wraz z upływem czasu regularne zimne prysznice usprawniają układ krążenia i kondycję naczyń krwionośnych.

7. Poprawiają wygląd skóry i włosów

Zimna woda niesie ze sobą również korzyści kosmetyczne. O ile gorące kąpiele i prysznice zwykle powodują nadmierne wysuszenie naszej skóry, o tyle zimna woda działa odwrotnie – zapobiega utracie nadmiernej ilości sebum produkowanego przez powłokę skórną chroniąc ją tym samym przed nadmierną utratą nawilżenia. Zimna woda, w przeciwieństwie do gorącej, nie otwiera porów skóry i nie powoduje utraty sebum. Zamknięte pory wiążą się z rzadszym występowaniem trądziku i lepszą barierą ochronną skóry. Każdy, kto wystawiał skórę na działanie zimnej, lodowatej nawet wody, na pewno przyzna, że cera wygląda o wiele zdrowiej i po prostu promienieje. Ponadto zgodnie z badaniami wyższe temperatury podczas mycia skóry powodują większe podrażnienie7.

8. Wzmacniają silną wolę

Każdy, kto zmierzył się kiedykolwiek z wyzwaniem ekspozycji na lodowatą wodę z pewnością przyzna, że jest to doświadczenie budujące silną wolę. Dobrowolna ekspozycja na podobne doświadczenie buduje w nas ogromne pokłady silnej woli i uczy obserwować umysł. Samo doświadczenie, zwłaszcza na początku, jest naprawdę silnym stresem i powoduje, że próbujemy przede wszystkim zrobić wszystko, by przed nim uciec. Nie ulegnięcie impulsowi ucieczki, obserwacja umysłu i nie uleganie mu jest wspaniałą metodą zdobywania siły mentalnej oraz medytacji. Zwłaszcza w początkowej fazie stosowania zimnych pryszniców, gdy powoduje to ogromny dyskomfort w naszym ciele, skuteczne zakończenie próby daje nam ogromną satysfakcję i poczucie wielkiej mocy i sprawczości. Przezwyciężając swoje słabości dotykamy swojej siły. Wystawiając się dobrowolnie na krótkotrwałe działanie stresu stajemy się silniejsi w życiu codziennym.

Wim Hof Method

Jednym z popularyzatorów korzyści płynących z ekspozycji na zimno jest Wim Hof, czyli Ice Man. O tym niezwykłym człowieku pisałam już na naszym blogu także nie będę się tutaj rozwodzić na ten temat (http://oxymedica.pl/wim-hof-czyli-jestes-silniejszyniz-ci-sie-zdaje/). Każdego jednak pragnę zachęcić do zapoznania się z jego fascynującą i inspirującą historią o przezwyciężaniu własnych słabości i powrocie do zdrowia, zarówno tego fizycznego, jak i psychicznego. Okazuje się bowiem, że zimna woda może właśnie takę drogę do zdrowia stanowić.

W tym samym temacie na YouTube:

Hormeza, czyli jak korzystać ze stresu mądrze

Większość z nas zapewne jest przekonana, że stres jest czymś złym i po prostu nie ma drugiej strony medalu. A jednak, jakkolwiek mało prawdopodobne by się to nie wydawało, stres niesie ze sobą wiele korzyści. Oczywiście jeśli podany jest w odpowiednim natężeniu i odpowiedniej dawce. Kluczem jest nauczenie się wykorzystywania stresu dla naszej korzyści, a nie stawania się jego ofiarą. Bo jak mawiał znany niemiecki filozof Fryderyk Nietzsche, „co mnie nie zabije, to meni wzmocni”.

Współczesny zachodni świat oferuje nam bardzo wygodne życie. Wozimy się samochodami, zimą przebywamy w ogrzewanych pomieszczeniach chroniąc się przed mrozem, latem zaś, jeśli jest nam za gorąco, włączamy klimatyzację. Warunki mamy idealne. Jako ludzie zupełnie naturalnie podążamy za przyjemnością i uciekamy od bólu. Głód już dawno przestał być naszym problemem – jedzenia jest pod dostatkiem, najczęściej jemy zbyt dużo i zbyt często. Zamknięci w ciepłych czterech ścianach z pełnymi lodówkami i sztucznym światłem nie musimy zmagać się z żadnym zagrożeniem poza chronicznym stresem, który bardzo często sami sobie fundujemy poprzez nieumiejętność zarządzania naszą energią, emocjami i czasem. A już chroniczny stres bez dwóch zdań jest szkodliwy. Jednak wykorzystując umiejętnie stres możemy nauczyć się stawiać mu czoła i stać się na niego odporni. Tym właśnie jest hormeza – stosowaniem małych dawek substancji, które w większej dawce są szkodliwe dla wzmocnienia organizmu i zyskania większej odporności. I wychodzeniem poza własną strefę komfortu.

Czym jest hormeza

Już Paracelsus mawiał, że to dawka czyni truciznę i że małe dawki substancji szkodliwych mogą działać korzystnie. Na tej zasadzie właśnie miałby się opierać mechanizm działania dormezy. Hormeza po raz pierwszy została opisana przez niemieckiego farmakologa Hugona Schulza w 1888 r. który to eksperymentując na drożdżach zaobserwował, że bardzo mała dawka śmiertelnej trucizny wcale ich nie zabiła, wręcz przeciwnie – przyczyniła się do ich większego wzrostu. Prof.dr.hab. Ludwik Dobrzyński z NArodowego centrum Badań Jądrowych tymczasem mówi, że „w przeciwieństwie do dość powszechnej opinii, że małe dawki (toksyn) powodują jedynie proporcjonalnie mniejsze zagrożenia dla zdrowia niż dawki duże badania naukowe pokazują, że siły obronne organizmu działają w taki sposób, który pozwala na wystąpienie korzystnych dla organizmu skutków małych dawek”1.

Zawsze dziwił mnie zwyczaj sypania popiołu do kwiatków. Pamiętam, że jeszcze jako dziecko spotykałam osoby, które tak właśnie zasilały swoje uprawy przekonane, że robią coś dobrego, choć dokładnie motywów swoich działań nie były w stanie wytłumaczyć. Na zdrowy rozum podsypywanie kwiatków kadmem, ołowiem czy niklem wydaje się być raczej niekoniecznie dobrym pomysłem. A tymczasem zgodnie z badaniami naukowymi okazuje się, że sypanie roślinom popiołu w małych i średnich dawkach niesie ze sobą rozliczne korzyści – dodaje roślinom żywotności, pomaga im rozbudować system korzeniowy oraz zapewnia intensywniejsze zielone zabarwienie2. Inne obserwacje natomiast potwierdzają, że gleba skażona niewielkimi dawkami cynku, ołowiu i kadmu zapewniała bytującym na niej ślimakom lepszy wzrost i rozmnażanie niż gleb pozbawiona tego typu skażeń.

Ciekawe jest też że dioksyny, które zgodnie z Environmental Protection Agency są szkodliwe niezależnie od dawki i znane są ze swej rakotwórczości, podane w małej ilości szczurom znacznie obniżały ryzyko guzów nowotworowych. Natomiast analiza wśród pracowników fabryk narażonych na niskie dawki dioksyn wykazała, że ryzyko wystąpienia nowotworów różnego rodzaju u tych osób było niższe.

Ciekawym przypadkiem dobrowolnego narażania się na substancje toksyczne był żyjący w XX wieku Bill Haast, dyrektor serpentarium z Miami, który dobrowolnie aplikował sobie niewielkie ilości jadu pobranego od węży, aż w końcu jego krew stała się antidotum dla ludzi ukąszonych (w czasach, gdy nie było innego), a on sam dożył stu lat.

Widzimy zatem, że małe dawki substancji toksycznych mogą działać wzmacniająco na cały nasz organizm. Zresztą zapewne każdy z nas zna taką osobę, która wydaje się być „nie do zdarcia” może właśnie dzięki intensywności życia, które prowadzi i ekstremalnym doświadczeniom, z którymi nie boi się mierzyć.

A jakie hermetyczne metody mogą na co dzień zapewnić nam zdrowie i długowieczność? Są to znane i powszechnie wykorzystywane metody, o których często po prostu nie wiemy, że ich dodatkowym korzystnym działaniem jest właśnie stymulacja naszego organizmu do wzmacniania i szeroko rozumianej samonaprawy.

  1. Ćwiczenia fizyczne

Wysiłek fizyczny jest chyba najpopularniejszą i najpowszechniej wykorzystywaną metodą hermetyczną. Warto jednak pamiętać, by nasz trening był wszechstronny, różnorodny i angażował różne partie mięśni. Jeśli skupimy się na jednym rodzaju ćwiczeń i będziemy powtarzali ten sam trening to organizm, przyzwyczajony do niego, przestanie reagować na niego jak na stres i wraz z upływem czasu efekty takiego treningu staną się mniejsze.

2. Głodówka, Intermittent Fasting

Kolejną metodą hermetyczną są wszelkiego rodzaju głodówki, łącznie z Intermittent Fasting, czyli głodówką przerywaną. Deficyt energetyczny w sposób bardzo efektywny uruchamia mechanizmy hormetyczne prowadzące do poprawy naszego stanu zdrowia. Głodówki uruchamiają autofagię w związku z czym w sposób głęboki oczyszczają i regenerują nasz organizm.

3. Ekspozycja na gorąco/zimno

Doskonałą metodą hermetyczną jest ekspozycja naszego organizmu na gorąco (sauna) i zimno (kąpiele w lodzie, zimne prysznice). Te metody wystawiają nasz organizm na krótkotrwałe działanie stresu, który uruchamia specjalne mechanizmy adaptacyjne niosące ze sobą rozliczne korzyści (nawet zapobieganie nowotworom poprzez zwiększone wytwarzanie Heat Shock Proteins). Zresztą każdy, kto praktykuje morsowanie doskonale wie, jak silne i zdrowe dzięki temu staje się nasze ciało. Zainteresowanych hartowaniem w tym nurcie zachęcam do zapoznania się z pracą Wima Hofa (http://oxymedica.pl/wim-hof-czyli-jestes-silniejszyniz-ci-sie-zdaje/).

4. Niektóre związki zawarte w roślinach

Rośliny wytwarzają specjalne związki służące im do ochrony przed zagrożeniem. Te fitozwiązki działają korzystnie na organizm ludzki właśnie poprzez wywoływanie niewielkiego stresu. Jednym z takich związków, chyba najbardziej znanym, jest Resveratrol.

. Więcej na temat hormezy w naszym filmiku: