Dlaczego lepiej nie brać antybiotyków i co robić zamiast
Są sytuacje, w których antybiotyki ratują życie. I aby tak pozostało musimy zrozumieć, że często sięgamy po nie niepotrzebnie. I takie właśnie przypadki użycia antybiotyków sprawiają, że stają się one coraz mniej skuteczne w walce z chorobotwórczymi bakteriami. Przewiduje się, że jeśli oporność na antybiotyki będzie dalej wzrastała w takim tempie niebawem staniemy się bezbronni wobec wielu, niegdyś niegroźnych, szczepów.
A tak w ogóle, to dlaczego bakterie są takie złe…?
Wygląda na to, że przez przypadek. Przypadek znany jako Pasteur (który, swoją drogą, pod koniec życia wycofał się ze swych postulatów, o czym medycyna zdaje się nie pamiętać). Medycyna akademicka zainspirowała się odkryciami Pasteura sprzed jego „nawrócenia” w związku z czym zdominowana jest przez bakteryjny model choroby. W pewnym sensie jest to przekonujący model. Kiedy to Pasteur powiązał obecność bakterii z symptomami chorobowymi (choć tak naprawdę nie on pierwszy to zrobił, a niejaki Markus Plenciz, doktor z Wiednia, cały wiek wcześniej) wielu już przestało się zastanawiać, czy aby na pewno obecność mikroorganizmów w miejscu zmian chorobowych świadczy, że to właśnie one są owych zmian przyczyną. No bo jak kwestionować coś, co wydaje się oczywiste – jeśli mamy stan zapalny, obrzęk, ból lub inne podobne dolegliwości, a w miejscu zmian namnożyła się jakaś bakteria, to przecież ewidentne wydaje się, że to właśnie ją należy za chorobę winić. Jednak bardzo wcześnie znaleźli się tacy, którzy ową logikę zakwestionowali. Zresztą już sam Pasteur miał to zrobić wypowiadając słowa: „The terrain is everything, the bacteria is nothing” (Teren jest wszystkim, bakterie są niczym). Naukowiec podkreślał znaczenie takich czynników jak dieta, wpływy środowiskowe czy nawet stan umysłu w rozwoju choroby zdając sobie sprawę, że bakterie nie są winowajcami. Jak mogłoby być inaczej skoro człowiek jest domem dla miliardów mikroorganizmów, które w stanie zdrowia żyją w harmonii i przyczyniają się do ogólnej homeostazy? Tak więc musi być jakiś inny czynnik wywołujący choroby, bo jeśli byłoby inaczej jak wyjaśnić, że tysiące ludzi są nosicielami groźnego przecież gronkowca, a mimo to nie chorują? Jak to możliwe w świetle teorii, że to bakterie wywołują choroby? Znane są również pewne słynne eksperymenty przeprowadzane dla obalenia tej teorii. Mniej więcej w tym samym czasie, na początku XX wieku, lekarz Max von Pettenkofer w Bawarii oraz rosyjski mikrobiolog Ilja Miecznikow w Rosji (oraz garść ich współpracowników) wypili koktajl zawierający w sobie bakterie cholery. Żaden z nich nie rozwinął symptomów chorobowych, niektórych jedynie dotknęła lekka biegunka. Także pomimo obecności licznych bakterii w kale żaden z nich nie zachorował na cholerę. Miecznikow zresztą za obserwacje zjawiska fagocytozy, jej opis i tezę, że to właśnie ona odgrywa kluczową rolę w odporności został uhonorowany nagrodą Nobla.
Czy te wszystkie dowody nie skłaniają nas do zakwestionowania tak popularnego modelu obarczającego bakterie winą za chorobę? Czy pomimo promowanego przez medycynę akademicką modelu walki z symptomami choroby nie lepiej zastanowić się skąd owe symptomy się wzięły i zacząć koncentrować się na zdrowiu wspierając swój organizm? Często bowiem bywa tak, że maskując symptomy preparatami posiadającymi różnorakie skutki uboczne nie tylko nie pozbywamy się ich, ale doprowadzamy nasze ciała do stanu jeszcze większego chaosu i nabawiamy się kolejnych.
Czy antybiotyki rzeczywiście leczą?
To prawda, że antybiotyki uratowały wiele istnień ludzkich. Nie jest jednak tak, jakoby to one spowodowały spadek zachorowań na choroby zakaźne, bowiem, jak twierdzi epidemiolog R.R. Porter, blisko 90 % spadek ilości zgonów w okresie wprowadzenia antybiotyków miał miejsce jeszcze przed tym zdarzeniem. A przyczynił się do niego lepszy standard życia, większa dbałość o higienę oraz zharmonizowane stosunki pomiędzy niektórymi mikroorganizmami a człowiekiem-gospodarzem. Jako przykład dr Thomas McKeown, lekarz i wykładowca na Uniwersytecie w Brimingham w Anglii, podał gruźlicę. Otóż zanim jeszcze wprowadzono streptomycynę śmiertelność w wyniku tej choroby drastycznie spadła. Zastosowanie samego antybiotyku zmniejszyło ją o zaledwie 3 %. Inne wyniki wskazują, że spadek śmiertelności z powodu chorób zakaźnych nie ma nic wspólnego ze zdarzeniem powiązania bakterii jako przyczyny chorób przez nie przenoszonych.
Zagrożenia
Ponieważ fakty pokazują, że w bardzo wielu przypadkach nie powinniśmy stosować antybiotyków walcząc z czymś, co jest jedynie objawem zaburzeń w naszym organizmie, a raczej skupić się na powrocie do zdrowia, warto zdawać sobie sprawę jakie skutki uboczne niesie ze sobą zażywanie antybiotyków. Już kilkudniowe leczenie pozostawia ślady na naszym organizmie, nie wspominając nawet o modnych ostatnio terapiach wielomiesięcznego stosowania antybiotyków.
Z najważniejszych zagrożeń wymieńmy:
- zniszczenie przyjaznej flory bakteryjnej
Ludzkie ciało jest domem dla miliardów bakterii, które w stanie równowagi żyją ze sobą w symbiozie i pełnią bardzo ważne funkcje, broniąc nas, między innymi, przed zagrażającymi życiu patogenami. Antbiotykoterapia zabija naszą florę bakteryjną zaburzając harmonię pomiędzy mikroorganizmami i torując drogę patogenom.
- wytworzenie szczepów opornych na antybiotyki
Działanie antybiotyków polega na zaburzaniu metabolizmu lub cyklu rozwojowego bakterii. Ponieważ jednak bakterie rozmnażają się bardzo szybko, są w stanie zaadaptować się do nowych warunków i wytworzyć takie mechanizmy ochronne, które, mimo wszystko, pozwolą im przeżyć. Co ciekawe, antybiotyki zwykle niszczą te słabsze bakterie gdy tymczasem te silniejsze stają się jeszcze mądrzejsze wyszukując coraz to nowsze sposoby, by stawiać opór antybiotykom. W związku z tym bardzo często osoby, które przyjmują kilkakrotnie ten sam antybiotyk po jakimś czasie mają jeszcze więcej tych bakterii, które próbowały wyeliminować.
- problemy z grzybicą
Jeśli zabijemy naszą przyjazną florę bakteryjną pozostaje nisza, którą bardzo szybko zajmują grzyby. Przerost Candidy bardzo szybko daje o sobie znać problemami gastrycznymi, najczęściej biegunką. Najczęściej problem pozostaje z nami już po zakończonej antybiotykoterapii.
- zespół przewlekłego zmęczenia (ang. chronic Fatigue Syndrome, CFS)
W 1989 i 1990 roku doktor Carol Jessop, naukowiec i wykładowca z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco opublikowała badanie dotyczące osób z CFS. Okazało się, że 80 % chorych informowała o powtarzających się seriach antybiotykoterapii. Inni badacze po nim doszli do analogicznych wniosków – przyjmowanie antybiotyków często prowadzi do powstania tej dolegliwości objawiającej się uporczywym zmęczeniem, depresją, problemami z pamięcią i koncentracją, wahaniami nastroju czy bezsennością
- supresja układu odpornościowego
Antybiotyki osłabiają działanie układu odpornościowego głównie poprzez modulację działania białych ciałek krwi. Ponadto badania pokazują, że antybiotyki zwiększają prawdopodobieństwo nawracających infekcji. Te wszystkie obserwacje zdają się sugerować, że antybiotyki osłabiają zdolności organizmu do walki z infekcjami. W przypadkach, gdy antybiotyki nie są podane, organizm najczęściej wytwarza odpowiednią odpowiedź immunologiczną zwalczając patogeny oraz chroniąc przed nawrotem zakażenia.
- Alergie pokarmowe
Ponieważ antybiotyki niszczą jelita oraz przyjazną florę bakteryjną często prowadzą do powstania alergii i nietolerancji pokarmowych.
- niedobór witamin i minerałów
Antybiotyki obniżają wchłanianie substancji odżywczych i powodują ich niedobór. Co ciekawe, często jest to niedobór tych składników, które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania układu odpornościowego.
Oporność w ekosystemie
Innym problemem związanym z nadużywaniem antybiotyków jest przenoszenie oporności w całym ekosystemie. Oporność bakterii na antybiotyki nie ogranicza się jedynie do ludzi i zwierząt. Jak słusznie zauważa Stephen Buhner w jednej ze swoich książek dużym sprzymierzeńcem w pogłębianiu tego problemu jest przedostawanie się antybiotyków do wód. Ponieważ bakterie w wodzie mają idealne warunki do rozmnażania się sprzyja to przekazywaniu cech oporności w całym środowisku. Dotyczy to zarówno sytuacji, gdy antybiotyki podaje się rybom, jak i tych, gdy bogate w te farmaceutyki ścieki z fabryk czy domostw trafiają do rzek, jezior czy na pola uprawne lub pastwiska.
Problem ten nasila masowe stosowanie antybiotyków przez rolników (proceder stosowany powszechnie w Stanach Zjednoczonyc, zdaje się, że w Europie takie używanie antybiotyków jest, na szczęście, zabronione). W dzisiejszych czasach rośliny oraz gleba są nieustannie poddawane działaniu tych chemicznych substancji, nie tylko poprzez kontakt z zanieczyszczoną wodą. Uprawy często spryskiwane są antybiotykami bezpośrednio, co dotyka nie tylko drzewa owocowe, ale również samą glebę niszcząc jej integralność i zdrowie. Inne praktyki rolnicze takie jak najróżniejsze opryski przeciw różnym chorobom, chemiczne eliminowanie chwastów oraz zanieczyszczenia przemysłowe również przyczyniają się do zwiększenia oporności patogenów w glebie. Tak ogromna ilość substancji bakteriobójczych obecnych w środowisku wpływa destrukcyjnie na wszystkie organizmy żywe, a w związku z tym na całą Ziemię. Współczesna medycyna oraz nauka w pogoni za efektywnością traci z oczu szerszy obraz. Ani człowieka, ani środowiska nie można traktować redukcjonistycznie, niczym maszyny z wymiennymi częściami. Życie na naszej planecie jest ze sobą ściśle powiązane i zależne od siebie. Niszcząc jedno ogniwo, niszczymy inne. Uderzając w naturę, uderzamy w siebie samych. Einstein podobno miał powiedzieć, że gdy wyginą pszczoły, człowiekowi pozostaną jedynie cztery lata. Czy to proroctwo się spełni, i to wkrótce?
Sojusz z bakteriami
Jak się okazuje, obraliśmy sobie za wroga naszego sprzymierzeńca. Jak pisze Stephen Buhner bakterie były najmniejszymi formami życia, które wyewoluowały w bardziej złożone, wielokomórkowe organizmy, w tym człowieka. Bakterie nie są zarazkami (ang. germ), ale zalążkami życia (germinator). Wypowiadając im wojnę walczymy jednocześnie z żyjącym fundamentem natury i każdą formą życia. Bakterie, które zasiedlają się w ciele noworodka (przebywającym wcześniej w sterylnych warunkach płodowych) od zawsze żyły w koewolucyjnej symbiotycznej zależności z człowiekiem i stanowią nieodłączny element rozwojowy naszego gatunku. I tak naprawdę tworzą pierwszą linię obrony układu odpornościowego. Bakterie żyjące z nami w relacji symbiotycznej wytwarzają specjalne substancje zabijające zagrażające nam patogeny (na przykład pewien rodzaj zasiedlających nasze gardło bakterii streptoccocus produkuje substancje aktywne przeciwko Streptococcus pyogens powodującym ból gardła). Całość bakterii życjących w naszym ciele tworzy harmonijnie współdziałający mikrobiom. Gdy przyjdzie nam wybrać, czy sięgnąć po antybiotyki, czy nie, zastanówmy się, czy chcemy ten mikrobiom zaburzać?
Bez bakterii nie ma życia
Choroba nie jest inwazją bakterii na nasz organizm. Te mikroorganizmy, z którymi od milionów lat żyliśmy w symbiozie, pomagały nam i chroniły przed szkodliwymi dla nas substancjami i bytami. Choroba jest zaburzeniem równowagi w organizmie i w związku z tą nierównowagą często towarzyszy jej zakażenie oportunistyczne. Dlatego powinniśmy zająć się leżącym u podłoża brakiem odporności i przede wszystkim skupić się na wspieraniu zdrowia, a nie na walce z chorobą. Powinniśmy to zrobić nie tylko dla siebie, ale dla całej naszej planety i dla kolejnych pokoleń. Walka naszej medycyny z chorobami nie zaowocowała ich brakiem. Wręcz przeciwnie. Niezrozumienie istoty życia doprowadziło nas do stworzenia chaotycznego ekosystemu i bakterii bardziej wirulentnych niż kiedykolwiek wcześniej. Coraz więcej osób przestaje mieć zaufanie do „sztuki lekarskiej” , która zrodziła się stosunkowo niedawno, i sięga do dawnych tradycji, takich jak na przykład zielarstwo, które wspiera życie jako całość i nie narusza harmonii i mądrości panujących w naturze. Dlatego wszystkich stojących przed wyborem – antybiotyki czy nie (zwłaszcza w przypadku leczenia przewlekłych schorzeń, takich jak borelioza, gdzie wymagana jest wielomiesięczna terapia) – zachęcamy do rozważenia innych metod leczenia. Polecamy naturalne substancje, takie jak zioła, które w przypadku osłabienia odporności są w stanie radzić sobie z bakteriami o wiele lepiej, niż antybiotyki (zainteresowanych odsyłamy do książek Buhnera). A z innych metod – może specjalne techniki oddechowe połączone z odpowiednimi ćwiczeniami i ekspozycją na zimno opracowane przez Wima Hofa (znanego jako Ice Man). Polecamy tę ostatnią, częściowo sprawdzoną, rezultaty zaskakujące 🙂 Ale więcej o tej metodzie w kolejnym poście.
Bibliografia:
Stephen Harrod Buhner, The lost language of Plants
Michael Schmidt, Lendon H. Smith, Keith W. Sehnert, Beyond Antibiotics: 50 (or so) ways to boost immunity and avoid antibiotics