Pamiętam swoją pierwszą wyprawę do Włoch, gdy jako świeżo upieczona studentka zgłębiałam tajniki włoskiego języka, historii, obyczajów i… kuchni. Zabawne jest jednak to, że spośród kilku wyraźnych wspomnień (smaku lodów pistacjowych z lodziarni na Piazza Libero Vinca w Weronie, widoku ośnieżonych szczytów w Cortinie d’Ampezzo czy zachwytu wywołanego obrazem fresków katedry Santa Maria del Fiore we Florencji), mam w pamięci jedno, co do którego nie spodziewałabym się, że zapadnie w nią na długo – zdumienie na widok mizernych, pokrytych plamami, jakby nie do końca wyrośniętych, w dodatku o wybitnie nieregularnych kształtach… pomidorów.
No właśnie, przyzwyczajona do imponujących, proporcjonalnych okazów bez najmniejszej skazy, których intensywna barwa miała rekompensować nijakość smaku byłam uderzona faktem, że Włosi, naród bezsprzecznie bogatszy i dbający o powierzchowność, spożywa tak niedoskonałe pomidory! Koślawą wówczas “włoszczyzną” zapytałam z przekąsem mojego przyjaciela i przewodnika: “Perché i vostri pomodori sono tanto brutti?” (Dlaczego wasze pomidory są takie brzydkie?). W odpowiedzi padło: “Pereché è la natura a crearli” (Bo stworzyła je natura). Wystarczyło dotknąć, powąchać i posmakować tych owoców, by zrozumieć, że natura wie, co robi, i że najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Pestycydy
Warzywa i owoce to skarbnica witamin, mikroelementów i antyoksydantów. Dlatego warto je jeść. Ponieważ jednak żyjemy w czasach, kiedy masowa produkcja i jej wymogi dyktują warunki uprawy, dostępne w supermarketach “skarbnice zdrowia” często okazują się być zasobne nie tylko w witaminy i minerały, ale również w pestycydy i pozostałości po nich. Rośliny, które mają dawać jak najobfitsze plony, przez cały okres wegetacyjny traktowane są różnorakimi “wspomagaczami”, oczywiście pochodzenia syntetycznego (przeważnie), których pozostałości spożywamy. Z czasem pestycydy odkładają się w naszym organizmie wpływając, oczywiście negatywnie, na nasze zdrowie – mogą przyczynić się do powstania nowotworów, zaburzeń hormonalnych, dysfunkcji układu immunologicznego, by wymienić zaledwie kilka.
Amerykańska “parszywa dwunastka”
Amerykańska Environmental Working Group (EWG) corocznie publikuje raport o pozostałościach pestycydów w warzywach i owocach. Na jej podstawie konsumenci mogą zdecydować, które produkty warto kupować w supermarketach, a po które lepiej udać się do sklepu z żywnością ekologiczną lub zaprzyjaźnionego rolnika nie stosującego syntetycznych środków ochrony roślin.
“Brudne” i “czyste” warzywa i owoce
Zgodnie z najnowszym raportem wśród najbardziej skażonych warzyw i owoców królują jabłka, za nimi mamy brzoskwinie, nektarynki, truskawki, winogrona, seler naciowy, szpinak, paprykę, ogórki, pomidory, zielony gorszek, ziemniaki, papryczkę chili i jarmuż. Natomiast do najmniej skażonych należą: awokado, kukurydza, ananas, kapusta, zielony groszek, cebula, szparagi, mango, papaja, kiwi, bakłażan, grejpfrut, melon, kalafior i słodkie ziemniaki.
A co w Europie?
Monitoringiem zanieczyszczenia żywności zajmuje się w Europie między innymi Pesticide Action Network PanEurope. Doniesienia publikowane przez tę organizację podkreślają, że większość pestycydów, które można odnaleźć w warzywach i owocach, należy do grupy związków rozregulowujących pracę układu endokrynologicznego. Na początku lat 90. XX wieku naukowcy współpracujący z Theo Colborn zauważyli, że zaburzenia endokrynne występują najczęściej w miejscach o znacznym zanieczyszczeniu przemysłowym, a odpowiedzialne za nie są związki naśladujące hormony. Po zanieczyszczeniu jeziora Apokpa na Florydzie związkiem DDT (Dichlorodifenylotrichloroetan, organiczny związek chemiczny stosowany jako środek owadobójczy) liczba aligatorów spadła w Missisipi o 90 %, natomiast u tych, które się rodziły, zaobserwowano zniekształcenie narządów rodnych i problemy z płodnością.
EDC – związki endokrynnie czynne
Endocrine Disrupting Chemicals, związki endokrynnie czynne, rozregulowują układ hormonalny zarówno ludzi, jak i zwierząt. Upodabniając się do hormonów, wysyłają błędne sygnały dla naszych organizmów i powodują różnorakie zaburzenia. Podobnie jak hormony, oddziałują w bardzo niskich dawkach, dlatego niewielkie stężenia, jakie występują w środowisku, często wystarczą do poczynienia znaczących szkód.
Związki EDC są jeszcze bardziej niebezpieczne, jeśli w tym samym czasie mamy kontakt z ich mieszanką. A niestety, co dzień nasz organizm ma styczność z tymi związkami w kosmetykach, środkach higieny, tworzywach sztucznych, a także poprzez konsumowanie pożywienia skażonego nimi. Jedząc owoce i warzywa możemy spożywać 20 różnych pestycydów zawierających EDC, a badania naukowe dowodzą, że zagrożenie EDC pojawia się już przy styczności z niewielką ich dawką. E
DC znajdujące się w żywności pochodzą nie tylko z pestycydów, ale również z plastikowych opakowań, w które pakowana jest żywność i w których leżakuje na półkach tygodniami, miesiącami, a niekiedy nawet latami.
Najbardziej skażone owoce i warzywa
PAN Europe wydał poradnik, w którym informuje o pestycydach odnalezionych w badanej żywności. Badania te oparte są na raporcie EFSA (Europejska Agencja Bezpieczeństwa Żywności) z 2009 r. (niestety nie udało mi się znaleźć świeższych, równie kompleksowych danych; nie wydaje mi się jednak, żeby przez te kilka lat wiele się zmieniło – w dorocznym raporcie EWG powtarzają się wciąż te same warzyw i owoce). Raport ten zawiera wyniki analizy próbek produktów żywnościowych pochodzących z 27 państw członkowskich UE oraz Islandii i Norwegii. W jego ramach przebadano ponad 70 tys. próbek żywności.
Co się okazało?
Wśród 43 zidentyfikowanych pestycydów 27 pochodziło z produktów z Unii Europejskiej. Mniej więcej połowa spożywanej przez nas żywności jest zanieczyszczona pestycydami, 25 % zawiera więcej niż jeden pestycyd, a wiele produktów zawiera tzw. koktajl pestycydowy, na który składa się ponad 10 pestycydów. Długotrwałe spożywanie takich produktów (na przykład papryki, zawierającej pozostałości 20 pestycydów) może prowadzić do narażenia zdrowia.
Lista wygląda następująco:
1. sałata (dithiocarbamates, iprodione, propamocard, cypermethrin, deltamethrin, tolclofos-methyl, chlorothalonil, bifenthrin, pirimicarb, methomyl)
2. pomidor (dithiocarbamates, captan, iprodione, chlorothalonil, deltamethrin, flutriazol, cypermethrin, mycobutanil, pyrimethanil, propamocarb)
3. ogórek (dithiocarbamates, propamocarb, iprodione, chlorothalonil, deltamethrin, cypermethrin, mycobutanil, cyproconazole, tebuzonazole, penconazole)
4. jabłko
5. por
6. brzoskwinia
7. truskawka
8. gruszka
9. winogron
10. papryka
Owoce i warzywa z najmniejszym poziomem pestycydów:
1. marchewka
2. szpinak
3. banan
4.ziemniaki
5. groszek
Co możemy zrobić?
Najlepszym rozwiązaniem jest zaopatrywanie się u sprawdzonych dostawców – w sklepach sprzedających żywność z certyfikatami, które zapewniają, że żywność produkowana jest zgodnie z restrykcyjnymi zasadami, które zabraniają stosowania jakichkolwiek niebezpiecznych środków chemicznych. Rolnictwo ekologiczne ponadto respektuje przyrodę i dobrostan zwierząt gospodarskich (chów bez antybiotyków). Większość osób do zakupów w sklepach ekologicznych zniechęcają ceny. Owszem, produkty organiczne są droższe, ponieważ ich uprawa jest wymagająca i kosztowna. Jednak również wśród sprzedawców ekologicznych istnieje spory rozrzut cenowy – wiem, jak bardzo zróżnicowane są ceny w warszawskich sklepach ze zdrową żywnością. O ile niektóre rzeczywiście odstraszają, to są i takie, które zdają się być bardziej przyjazne klientowi. Istnieje również możliwość bezpośredniego zaopatrywania się u rolników, wystarczy poszukać danych dla naszego województwa na stronie www.agrobiotest.pl. Ceny bezpośrednio u producentów są naprawdę niewygórowane, zatem warto się do nich udać. Często poza warzywami i owocami można u nich nabyć ekologiczne mięso czy jajka. Innym jeszcze rozwiązaniem, praktykowanym przez mnie od tego sezonu, jest skupowanie różnych dóbr od sąsiadów. Każdy kto mieszka, albo choć bywa na wsie, widzi, że całkiem sporo owoców i warzyw z przydomowych ogrodów nie jest wykorzystywana przez właścicieli. A rosną w nich zdrowe, niepryskane, najczęściej stare odmiany jabłek, śliwek węgierek, gruszek, malin i innych jeszcze “skarbnic zdrowia”. Właściciele często nie przejadają nawet połowy i chętnie tym, co pozostanie, dzielą się z innymi. Zachęcam więc do rozejrzenia się po okolicy.
Jak zminimalizować szkodliwość produktów nieekologicznych?
Jeśli nie mamy możliwości spożywania produktów ekologicznych, warto pamiętać o następujących zasadach:
- wybierajmy te, które mają mniej pestycydów – nie kupujmy sałaty, a szpinak, a zamiast winogron jedzmy marchewkę
- zwracajmy uwagę, aby dzieci nie brały nieobranych owoców cytrusowych do buzi – cytrusy moczone są w pestycydach, aby nie pleśniały w trakcie transportu i przechowywania, zatem w skórce znajdują się duże ilości EDC
- obierajmy warzywa i owoce ze skórki – chociaż najwięcej witamin jest właśnie w niej, to również najwięcej pestycydów
- myjmy dokładnie owoce i warzywa – nie usunie to większości pestycydów, ale jakąś niewielką część owszem
- aby usnąć pestycydy (a przynajmniej jakąś ich część) należy najpierw wymoczyć owce przez ok. 5 minut w wodzie o odczynie kwaśnym (na litr wody dajemy pół szklanki octu), następnie przez ok. 3 minuty warzywa umieszczamy w wodzie o odczynie zasadowym (na litr wody dajemy łyżkę sody oczyszczonej). Na koniec płuczemy warzywa i owoce zwykłą wodą z kranu
Włoskie pomidory i slow food
Myśląc teraz, w kontekście uprawianej masowo żywności, o moim pomidorowym doświadczeniu, przypominam sobie włoskie, lokalne ryneczki, na których miejscowi rolnicy sprzedają swoje uprawy. Będąc we Włoszech nigdy nie kupowałam warzyw ani owoców nigdzie indziej, jak właśnie na takim lokalnym bazarku – bo tam zaopatrywali się w nie moi włoscy przyjaciele. Nigdy w supermarkecie. To chyba nie przypadek, że idea „slow food”, czyli świadomego wybierania miejscowych, ekologicznych produktów i delektowania się zapomnianymi smakami zrodziła się nie gdzie indziej, a w kraju, w którym konsumenci świadomie wybierają produkty żywnościowe, nie szczędzą czasu na ich przygotowanie, ani spożycie – posiłki z Włochami niekiedy ciągną się w nieskończoność. I choć Włosi lubią jeść, to na liście krajów europejskich o największej liczbie osób otyłych zajmują ostatnie miejsce. Jeśli zaś chodzi o średnią długość życia przodują. Dlaczego? Może właśnie dlatego, że od stuleci stawiają na lokalne, organiczne produkty, przyrządzając je wybierają tradycyjne receptury i sposoby obróbki, a spożywając nie patrzą na zegarek. Możemy i my spróbujmy znaleźć czas na świadomy wybór zdrowych produktów i przygotowanie ich w taki sposób, by korzystnie wpływały na zdrowie i samopoczucie nas i naszych bliskich.
Bibliografia:
http://www.pan-europe.info/